To właśnie fundacja dotarła do zapisków z końca II wojny światowej. Niemiecki zbrodniarz, SS-man o pseudonimie Michaelis miał jedno zadanie: ukryć przed nadciągająca Armią Czerwoną złoto, szlachetne kamienie i inne kosztowności. To wszystko Niemcy zrabowali Polakom, Żydom i innym ofiarom swojego chorego systemu. Miejsca skrytek i ich dokładną zawartość umieścił w swoich zapiskach. Niedawno dokumenty te trafiły do Śląskiego Pomostu. Zostały przekazane przez córkę SS-mana. Kobieta, starsza już osoba, uznała, że tajemnica musi ujrzeć światło dzienne.
Polecany artykuł:
Z zapisków wynika, że ogromny skarb ukryto na Dolnym Śląsku, w zamku w Roztoce. Niemcy schowali kosztowności w studni, którą następnie wysadzono w powietrze. Przez lata o skarbie nikt nie wiedział. Jest spora szansa, że nie dowiedzieli się o nim Rosjanie i że wciąż czeka na swojego znalazcę. - Chcemy go wydobyć. O naszych informacjach poinformowaliśmy polski rząd, a także obecnego właściciela zamku – opowiada Roman Furmaniak.
Fundacja zaznacza, że nie chce odnaleźć skarbu, aby się wzbogacić. - To oczywiste, że to co znajdziemy trafi najpierw do Skarbu Państwa. Liczymy jednak, że później zostanie przekazane prawowitym właścicielom – mówi nam prezes Furmaniak.
Dyrekcja zamku w Roztoce liczy, że uda się rozwikłać zagadkę. - Jesteśmy gotowi na współpracę z fundacją – mówi nam Katarzyna Sielicka, dyrektorka zamkowego muzeum.
Kiedy prace poszukiwawcze mogą się rozpocząć? Wszyscy liczą, że w trakcie najbliższych wakacji.