Kazali im zostawić psa, więc wybrali życie w spalonym domu

2022-01-06 12:46

To był cud. Gdyby nie Tina, dwuletnia suczka, żywcem spłonęłaby cała rodzina wałbrzyszan. Zwierzę obudziło lokatorów płonącego budynku, którzy w ostatniej chwili uciekli z płomieni. Ale niestety okazało się, że to dopiero początek koszmaru!

Była noc z 2 na 3 stycznia, gdy dom w Wałbrzychu przy ul. Strzegomskiej zaczął się palić. W starym budynku przebywała wtedy rodzina Sławomira Janickiego: jego żona Dorota, córki Joanna i Kamila, 75-letni dziadek oraz zwierzęta: suczka Tina i kocur Garfield.

Tina nagle zaczęła głośno szczekać. - Obudziła nas. Na początku nie wiedzieliśmy o co chodzi. Ale po chwili zrozumieliśmy, że grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo – mówi Sławomir Janicki. - Tina uratowała nam wszystkim życie.

Bez psa nie wyprowadzą się

Szczęście, że nikomu się nic nie stało. Ale mieszkanie spłonęło. Nie da się w nim żyć. - Ale wygląda na to, że będziemy zmuszeni do tego przez urzędników – mówi nam pan Sławomir. - Wałbrzyska władza zaproponowała nam zastępcze lokum, ale postawiła warunek, na który nigdy się nie zgodzimy. Kazali nam oddać Tinę do schroniska, bo zwierzę nie może mieszkać w gminnym mieszkaniu! - mówi wstrząśnięty wałbrzyszanin.

Dla Janickich Tina to członek rodziny. - Uratowała nam życie, a my mamy ją teraz zostawić? Nie ma takiej opcji – denerwuje się mężczyzna.

Wałbrzyszanin denerwuje się, że ktoś zarzuca mu, że chce wykorzystać nieszczęście i dorobić się nowego mieszkania. - To ohydne kłamstwa, które kolportują urzędnicy. Chcę po prostu gdzieś mieszkać. Całe życie uczciwie płacę podatki, oddawałem krew, a teraz oczekuję po prostu komunalnego mieszkania, w którym zamieszka cała moja rodzina, wraz z Tiną. Może być do remontu, poradzę sobie. Nic więcej nie chcę. Czy dach nad głową to dużo?

Apelujemy do władz Wałbrzycha, aby pomogli tym ludziom i ich zwierzętom!