Wieść o tym, że w niewielkim Sadkowie ma powstać wielka ferma krów spadła na mieszkańców jak grom z jasnego nieba. Na wsi nikt nie ma problemu z hodowlą zwierząt, wielu mieszkańców przecież ma swoje świnie, czy krowy. - Ale nie w takich ilościach - mówią nam sadkowianie. - A na fermie na początku ma być 1000 krów, a później nawet 5000!
Krowia armia budzi niepokój z wielu przyczyn. Ale głównie mieszkańcy obawiają się, że będzie śmierdziało, a okolicę opanują roje much.
Dlatego też ludzie protestują. Wskazują, że ferma powinna być zlokalizowana z dala od zabudowań. O tym, czy obiekty powstaną ma zadecydować lokalna władza. Rzecz w tym, że niedawno stanowiska został pozbawiony burmistrz. Musiał odejść ponieważ został skazany prawomocnym wyrokiem za to, że - jeszcze jako radny - nie wpisał do swoich oświadczeń majątkowych dwóch pożyczek.
Będą rozpisane nowe wybory, ale - z uwagi na epidemię - trudno przewidzieć, kiedy do nich dojdzie. Gminą więc będzie zarządzał komisarz, a mieszkańcy się boją, że wyda zgodę na budowę fermy, ponieważ nie musi się liczyć z poparciem ludności. - Zgodzi się na krowy, później odejdzie, a ferma zostanie - denerwują się ludzie.