Koronawirus w Podlaskiem. Aktualna sytuacja epidemiczna 15 luty

i

Autor: Wojewódzka Stacja Sanitarno Epidemiologiczna w Białymstoku Koronawirus w Podlaskiem. Aktualna sytuacja epidemiczna 15 luty

Specjaliści z MOCOS: "Będziemy w stanie EPIDEMII tkwić bez końca". Polsce potrzebny jest TWARDY LOCKDOWN?!

2021-02-15 13:22

Trwają szczepienia, nowych zakażeń wciąż tyle samo, a kolejne branże wracają do życia i otwierają się na klientów. Specjaliści z grupy MOCOS, która przewiduje rozwój epidemii, szacują w rozmowie z Gazetą Wyborczą, co wydarzy się w najbliższej przyszłości. Przed nami kolejna, trzecia fala zakażeń, kilka nowych mutacji koronawirusa i najpewniej długie, długie miesiące w stanie epidemii.

W Polsce epidemia bez końca

Grupa MOCOS jest inicjatorem międzynarodowego projektu badawczego MOCOS International. Zespół zajmuje się analizą ryzyka, tworzy prognozy na kolejne dni i tygodnie, a także rekomendacje jak zwalczyć COVID-19.

Naukowcy Barbara Pabjan i Tyll Kruger z grupy MOCOS działającej przy Politechnice Wrocławskiej, w rozmowie z Gazetą Wyborczą zdradzają, co robimy nie tak i dlaczego epidemia COVID-19 trwa i trwa bez końca, podczas gdy Australia pozbyła się zarazy na dobre.

Co robimy nie tak? Przede wszystkim: lockdown

Mimo trwających szczepień, epidemia nie odpuszcza. Liczby stoją w miejscu, a rząd luzuje kolejne restrykcje dla kilku branż.

- Rząd popełnia błąd, pobudzając aktywność w społeczeństwie luzowaniem restrykcji. A powinien teraz zwiększyć te obostrzenia, które już wprowadził, żeby chronić nas przed nową mutacja wirusa - mówi Tyll Kruger, dodając że otwarte kina, czy galerie handlowe nie wróżą niczego dobrego. - Zwłaszcza że nowy, brytyjski wariant wirusa szerzy się szybciej, przy mniejszej koncentracji ludzi, niż to jest w wypadku starego wariantu. Teraz powinno się trzymać tych restrykcji, które były, i obserwować przez półtora-dwa miesiące rozwój epidemii, a nie luzować obostrzenia - rekomenduje.

Co więc z burzącymi się przedstawicielami branż, którym grozi finansowy krach? Według naukowców, powinni jeszcze wytrzymać, bo obecna strategia to raczej "gra w ping-ponga od jednej fali do drugiej". W ten sposób "będziemy w stanie epidemii bez końca".

Myślenie zdroworozsądkowe to zguba w potyczce z epidemią

Jak referują naukowcy, problemem jest tzw. "myślenie zdroworozsądkowe". Niepoparte wiedzą doświadczalną i badaniami, sprowadza się do podchodzenia do sprawy "na logikę", czyli myślenia utartymi stereotypami. Przykładem miałyby być ostatnie słowa ministra nauki, Przemysława Czarnka. Zwrócił uwagę na problem otyłości wśród... dziewcząt. Gdy tymczasem okazuje się, że badania jasno wskazują na istnienie problemu wśród... chłopców.

Zobacz więcej: Czarnek przyjrzał się uczennicom i uznał, że są za grube. Chce je odchudzać

- Czyli minister posługuje się stereotypem i jakimiś swoimi wyobrażeniami o płci, a co jeśli by na tej podstawie budował jakąś politykę społeczną? Komentarz pozostawiam czytelnikom - pyta retorycznie w rozmowie z dziennikarką "Wyborczej" Barbara Pabjan.

"Działamy w ciemno"

W epidemii działanie i myślenie "zdroworozsądkowe" się nie sprawdza. Jak więc działać? Wprowadzając rozwiązania poparte badaniami, liczbami i danymi. - Mamy źle zaplanowane restrykcje, za dużo, za szybko się zmieniające, a część z nich jest bezsensowna. Na przykład noszenie masek na dworze, gdy nie ma kontaktów społecznych - wyrokuje Tyll Kruger.

Prognozerzy pytają też o otwieranie konkretnych branż. Na jakiej zasadzie przyzwala się na otwieranie jednych, a innych nie? Nie wiadomo. - [...] np. otwarto kasyna, a nie otwarto restauracji. Więc pozostaje domyślać się jakichś zakulisowych nacisków różnorakich lobby - zastanawia się Pabjan.

Czy hotele na Podhalu zostaną wyprzedane przez pandemię koronawirusa?

Szczepienia, czyli "zabawa w kotka i myszkę"

W szczepieniach kluczowy jest tzw. współczynnik R", czyli współczynnik reprodukcji wirusa: wskazuje, ile osób może zarazić jeden pacjent zainfekowany, czyli jaka jest zaraźliwość wirusa w danym momencie. Obecnie jesteśmy na poziomie 0,9/1, czyli tuż pod linią krytyczną epidemii.

Na horyzoncie pojawił się jednak kolejny problem, bo nie wiemy, ile osób zakażonych cierpi na brytyjski wariant koronawirusa, bo nie prowadzi się u nas sekwencjonowanych badań genetycznych na dużą skalę. Minister Zdrowia Adam Niedzielski powiedział w piątek (15 lutego), że według szacunków ministerstwa zdrowia, 5 proc. zakażonych jest chorych na wersję brytyjską, choć oficjalnie do tej pory potwierdzono tylko 8 przypadków takich infekcji.

- Osiem sztuk wskazuje, że wirus jest obecny na skalę populacyjną. O ile potraktujemy, że jest to reprezentatywne, to wychodzi mniej więcej 5 proc. Zakładamy, że 5 proc. przypadków jest generowane w Polsce przez mutację brytyjską – przekazał szef MZ.

Nowa fala epidemii za 2-3 tygodnie?

Brytyjski wirus jest - szacunkowo - o połowę bardziej zaraźliwy od obecnego, co oznacza, że jedna zarażona osoba zakaża już nie dwie, a trzy kolejne osoby. Wtedy współczynnik R niemal natychmiast szybuje w górę. W Polsce już się to dzieje, a dobrym przykładem jest ostatni wzrost na Podkarpaciu.

Prawdopodobnie stoimy zatem u progu kolejnej fali. - To się może stać za 2-4 tygodnie. Liczby zaczną gwałtownie rosnąć. Oczywiście nie można w ogóle wykluczyć, że nie nie będzie trzeciej fali, nie wiemy na 100 proc., bo po prostu nie znamy reprezentacji nowego wirusa w naszej populacji - czytamy.

Nie wiemy, czy ktoś choruje na brytyjską mutację, a za rogiem afrykańska

Mniej więcej wiadomo, jak dochodzi do zakażeń: ogólnie, to kontakty z rodziną, znajomymi i w pracy. Poziom tych zakażeń jest też zróżnicowany ze względu na grupy wiekowe: najwięcej zakaża się osób w przedziale 30-40, a najmniej najstarszych. To z kolei ze względu na aktywność społeczną.

Nauczyciele otrzymują teraz szczepionkę z Oksfordu, Astra Zenecę. Ale ten preparat w wypadku południowoafykańskiego wariantu wirusa daje tylko połowę ochrony. - Więc szczepienie tą szczepionka nauczycieli, którzy są na pierwszej linii frontu, to nieporozumienie - komentują.

Wizja "odporności zbiorowej" to też błąd. Bo w tym tempie, wyszczepienie 70 proc. populacji zajmie dwa lata. Ale wtedy szczepić trzeba będzie od nowa - na nowy wariant wirusa.

Wszyscy popełniają ten sam błąd

Czy któreś kraje europejskie robią to lepiej? Według naukowców, wszystkie popełniają ten sam błąd, który polega na błędnym myśleniu: wybuch – restrykcje – koniec wybuchu – luzowanie restrykcji. W takim układzie, po luzowaniu restrykcji - nadchodzi kolejny wybuch. I kółko się zamyka.

- Tymczasem my zachowujemy się, jakbyśmy się na trzecia falę cieszyli, i rzeczywiście robimy wszystko, żeby długo na nią nie czekać. I popełniamy ten sam błąd co latem – za wcześnie otwieramy różne przestrzenie i aktywności i za późno je zamykamy. A powinno być na odwrót - radzą naukowcy z MOCOS.

Krucha kontrola, którą udało się wywalczyć to w miarę stabilne liczby zachorowań: ok. 7 tysięcy w ciągu doby i zgony na poziomie 400-500 przypadków. Podobnie jak to było latem, jesteśmy w punkcie, w którym tę kontrolę łatwo stracić.  - Gdybyśmy wynajęli Australijczyków, albo Nowozelandczyków, albo Chińczyków i dali im wolną rękę, to wygasiliby u nas epidemię w trzy miesiące! - przekonują badacze. To ze względu na twarde lockdown'y. W Australii po wykryciu dwóch przypadków, zamknięto całe miasto liczące 2 miliony mieszkańców (Perth).

Przyszłość obostrzeń w Polsce. "To kwestia otwarta"

Minister zdrowia Adam Niedzielski odniósł się w piątek (15 lutego) do przyszłości obostrzeń i restrykcji. - jest to opcja otwarta; jeśli wskaźniki epidemiczne będą się pogarszały, tylko jedna decyzja będzie mogła być podjęta; może być też tak, że regionalnie pewne obostrzenia będą przywracane - komentował na konferencji prasowej.

Zaznaczył, że ostatnie dni to kumulacja aktywności społecznej: walentynki, ogromny ruch turystyczny w Zakopanem i konkurs skoków narciarskich na Wielkiej Krokwi.

Minister zdrowia w kontekście tych wydarzeń był zapytany m.in. o to, czy uważa, że popełnił błąd zezwalając na poluzowanie restrykcji i czy przed kolejnym weekendem mogą być wprowadzone lub przywrócone jakieś obostrzenia. Zwrócił uwagę na to, że zniesienie obostrzeń to odpowiedź na społeczne głosy, że "czas luzować".

Na razie w Polsce notuje się 5 procentowy wzrost średniej tygodniowej zakażeń.

koronawirus w Polsce przyrost 15 2 2021

i

Autor: GRAFIKA SE Maciej Turowicz Link: Koronawirus. Ile zakażeń w Polsce? Prognoza