1 listopada około godziny 20.00 mężczyzna zaczął wyrzucać przez okno w mieszkaniu przy Kasztelańskiej na Podzamczu w Wałbrzychu różne przedmioty: meble, butelki. Wykrzykiwał wulgarne słowa. Drzwi do mieszkania były zamknięte, więc funkcjonariusze wezwali pogotowie i straż pożarną.
- Kiedy mężczyzna zauważył, że strażacy próbują wejść do mieszkania, zaczął wspinać się po balkonach na dach. 39-latek mieszka pod numerem siódmym, a w bloku jest dziesięć pięter, więc miał do pokonania kilka balkonów - opowiada Magdalena Korościk z wałbrzyskiej policji.
W kuchence znajdującej się w mieszkaniu był odkręcony gaz. W całym pomieszczeniu panowała straszna demolka.
Zasadzka
- Wezwaliśmy jeszcze jeden patrol. Część policjantów pobiegła na dach, część na dół. Kiedy wałbrzyszanin zobaczył, że na dachu są funkcjonariusze, zaczął uciekać po balkonach w dół i tam go zatrzymaliśmy - wyjaśnia Magdalena Korościk.
Wiadomo, że mężczyzna był pijany. Policjanci zawieźli go do szpitala psychiatrycznego. Lekarze uznali jednak, że 39-latek nie ma zaburzeń psychicznych. Mężczyzna wylądował więc w areszcie. Grożą mu trzy lata więzienia.
- Postawiono mu zarzuty spowodowania zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób oraz znieważenia funkcjonariuszy w trakcie wykonywania czynności służbowych - tłumaczy rzeczniczka włabrzyskiej policji.