Łukasz B., choć miał już 44 lata, wciąż mieszkał z matką - Elżbietą. Mężczyzna był uważany za oryginała. Choć, co podkreślają sąsiedzi, nie sprawiał wrażenia agresywnego. - Ale czasami słychać było awantury - słyszymy od mieszkańców Bielawy.
Kilka dni temu Łukasz B. pojawił się na komisariacie. Zgłosił zaginięcie matki. Był zdenerwowany, co wszyscy uważali za oznakę troski o rodzicielkę. Dopiero później okazało się, że prawda była zupełnie inna.
Najpierw policja rozpoczęła poszukiwania. Szybko namierzono telefon pani Elżbiety. Okazało się, że przemieszczał się w stronę Wrocławia. Niebawem wyszło na jaw, że telefon był w torbie, a ta w autobusie PKS. Po pani Elżbiecie nie było ani śladu.
Wtedy też policja rozpoczęła bardzo intensywne poszukiwania. Funkcjonariusze przeczesali całą Bielawę, aż w końcu dokonali makabrycznego odkrycia.
Na ogródku działkowym należącym do pani Elżbiety, przy osiedlu XXV-lecia, znaleziono jej ciało. Było związane i wrzucone do kompostownika! Kobietę ktoś udusił. Policja szybko wytypowała sprawcę. Okazało się, że mordercą jest jej syn - Łukasz! Mężczyzna został zatrzymany i jeszcze w komisariacie przyznał się do winy, choć później zapewniał, że nic złego mamie nie zrobił.
Co nim powodowało? Chodziło o kwestie emocjonalne, a nie np. o pieniądze.
W sobotę usłyszał zarzuty od prokuratora. - Mężczyzna nie przyznaje się do winy - mówi nam prokurator Tomasz Fedorszczak, szef dzierżoniowskiej prokuratury.
Ale śledczy dysponują na tyle mocnym materiałem dowodowym, że mężczyzna na pewno się nie wywinie od odpowiedzialności. Chyba, że okaże się, że jest niezrównoważony. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, matkobójca może być osobą zaburzoną.
Jeśli będzie mógł odpowiadać przed sądem, to grozić mu będzie dożywotnie więzienie.