Chodziła pięć dni z zawałem serca! Lekarka przepisała antybiotyk i podejrzewała niestrawność

i

Autor: pixabay.com

Aż trudno w to uwierzyć

Chodziła pięć dni z zawałem serca! Lekarka przepisała antybiotyk i podejrzewała niestrawność

2024-05-16 5:20

Pani Elżbieta z Lubina miała już swoje lata, ale była aktywną i energiczną seniorką. Gdy poczuła ból w klatce piersiowej, natychmiast poszła do lekarki. Ta, mimo badań i kilkudniowego leczenia, nie rozpoznała… zawału serca! - Jej serce umierało na raty przez pięć dni – mówi wnuczka kobiety w rozmowie z portalem onet.pl.

Szok! Lekarka nie rozpoznała ewidentnego zawału serca

Pani Elżbieta z Lubina, choć miała 86 lat, była niezwykle energiczna i aktywna. Dużo podróżowała, zwłaszcza z wnuczką. Panie kochały góry, zwiedziły m.in. Grecję, Chorwację czy Szwajcarię. 13 grudnia 2022 r. seniorka jednak źle się poczuła, bolało ją serce. Następnego dnia trafiła do lekarki w przychodni, do której chodziła od lat. Mimo potężnego bólu w klatce piersiowej i wykonanego EKG lekarka stwierdziła, że z serem wszystko jest w porządku.

- Lekarka zapewniła nas, że serce babci jest zdrowe, że to chwilowy spadek formy, ale jeszcze nie wie, z czego wynika – mówi wnuczka 86-latki portalowi onet.pl, który opisał wstrząsającą historię.

Lekarka zleciła dalszą diagnostykę i kazała wracać do domu. Problem w tym, że ból serca nie tylko nie mijał, ale ciągle narastał. 15 grudnia babcia z wnuczką znów były w gabinecie u pani doktor, która osłuchała kobietę i znów stwierdziła, że serce jest zdrowe.

Wyniki pani Elżbiety wyszły złe, dodatkowo doszedł ból nadbrzusza. Kobieta udała się do prywatnej kliniki, żeby zrobić kolejne badania. Niestety, na sugestię, że może być coś z sercem stwierdziła, że „jej lekarka robiła EKG i powiedziała, że serce jest zdrowe”.

Radziła nie wzywać pogotowia

Kolejnego dnia pani Elżbieta znów była u „swojej” lekarki i mimo że wyglądała już bardzo źle, że odczuwała kolejne dolegliwości, lekarka wciąż szukała przyczyn nie tam, gdzie trzeba. - Powiedziała, że babcia ma infekcję, którą trzeba leczyć antybiotykiem – dodaje wnuczka kobiet w rozmowie z onet.pl.

Podczas późniejszych rozmów telefonicznych sugerowała z kolei niestrawność. Niestety, stan pacjentki ciągle się pogarszał. W niedzielę, 18 grudnia, pani Elżbieta zemdlała w mieszkaniu. Później, mimo wszystko, chciała wyjść na zewnatrz. Niedługo potem w samochodzie seniorka złapała się za klatkę piersiową i osunęła na tylnym siedzeniu.

Nawet wtedy lekarka przez telefon radziła, żeby nie wzywać pogotowia, tylko jechać na SOR. - Nadal twierdziła, że babcia ma banalne problemy z krążeniem – opowiada wnuczka.

Lekarze byli w szoku

Gdy lekarze w szpitalu, do którego trafiła kobieta, dostali EKG sprzed pięciu dni byli w szoku! - Lekarka oglądała EKG i co chwilę powtarzała: "Nie wierzę", "Nie wierzę". Potem powiedziała, że babcia od 14 grudnia chodzi z zawałem – powiedziała Onetowi wnuczka kobiety, dodając, że zawołany na miejsce kardiolog nie miał wątpliwości, że z badania jasno wynikało, że seniorka miała zawał.

Później nastąpiło coś, co trudno pojąć! Wnuczka pani Elżbiety zadzwoniła do lekarki babci i przez łzy przekazała, że EKG już 14 grudnia wskazywało na zawał serca. – Zapytałam, czy wiedziała o tym od początku. Usłyszałam: "Tak, wiedziałam". Dla mnie to był cios w serce – przyznała kobieta.

Pani Elżbieta umarła 23 grudnia 2022 r. – Późniejsza ekspertyza wykazała, że babcia dostała wstrząsu kardiogennego. Jej serce umierało na raty przez pięć dni – dodaje wnuczka w rozmowie z onet.pl.

„Na tyle wycenione zostało życie i śmierć mojej babci”

Sprawa trafiła do prokuratury, która co prawda postawiła lekarce zarzut nieumyślnego narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, ale jednocześnie skierowała wniosek o warunkowe umorzenie postępowania na okres dwóch lat próby.

Sąd Rejonowy w Lubinie nie miał wątpliwości, że lekarka dopuściła się błędu w sztuce medycznej, nie rozpoznała zawału i nie skierowała Elżbiety do szpitala. Orzekł jednak warunkowe umorzenie postępowania na okres dwóch lat próby. Lekarka ma też wypłacić nawiązkę wnuczce zmarłej. 40 tys. zł. - Na tyle wycenione zostało życie i śmierć mojej babci – gorzko wspomina wnuczka Elżbiety.

Kobieta złożyła odwołanie, a Sąd Okręgowy w Legnicy uchylił zaskarżone orzeczenie. Sprawę ponownie ma rozpatrzyć Sąd Rejonowy w Lubinie. – Zależy mi na jednym. Aby ta pani nikogo już nie odesłała na tamten świat – kończy rozmowę z portalem onet.pl.

Rodzina nie chciała sekcji zwłok mężczyzny który zmarł pod szpitalem