Dziewczynka ma na imię Monika. Została porwana, gdy poszła z dziadkami na spacer. Ci weszli do apteki, a wtedy ktoś zabrał pozostawionego przed wejściem malucha. Minęło kilkanaście lat, a przed sąd, za porwanie, trafił ojciec dziecka – Robert, kryminalista z Legnicy, dobrze znany tamtejszej policji. Nie przyznał się do winy, choć w trakcie procesu raz mówił, że zabił dziecko, innym razem, że sprzedał je na organy, a jeszcze innym, że sprzedał Monikę rodzinie, która nie mogła mieć swoich dzieci. Plątał się w zeznaniach, był opryskliwy.
Teraz, po 26 latach, do matki Moniki odezwała się kobieta, która na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych i powiedziała, że chyba jest jej córką. Ma teraz 27 lat, wiek więc pasuje. Tak samo jak to, że kobieta ustaliła, że jej amerykańscy rodzice ją adoptowali, gdy była bardzo mała.
Interesujące, że matka dziewczynki podobno jest tak zszokowana informacją, że nie chce się spotkać ze swoim, domniemanym jeszcze, dzieckiem. Wiadomo też, że zrobiono badania DNA, które mają ostatecznie potwierdzić, że kobieta z USA to porwana Monika.
O sprawie obszernie poinformowało Radio Wrocław. - Gdy dziecko zaginęło, temat nie schodził z pierwszych stron gazet – mówi Andrzej Andrzejewski, dziennikarz Radia Wrocław, autor reportażu. - Mam nadzieję, że uda się babci zobaczyć ze swoją wnuczką – dodaje.
Julia M., babcia dziecka, jest starszą, schorowaną osobą. Całe życie wierzyła, że mała Monika, gdzieś jest, że żyje. Teraz jest ciężko chora. - Czas ucieka. Trzymajmy kciuki, żeby wszystko dobrze się skończyło – dodaje red. Andrzejewski.
Masz ciekawe informacje? Bulwersujący temat?
Napisz: [email protected]
Czytaj "Super Express" bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie "Super Express" KLIKNIJ tutaj >>>