Do wrocławskiego ratusza trafił już projekt uchwały w tej sprawie. Przygotował go Sebastian Lorenc, miejski radny. Jednak pomysłodawcą zakazu wstępu cyrkom do Wrocławia jest lekarz weterynarii Jarosław Zajączkowski. Tłumaczy on, że zwierzęta są w w takich miejscach dręczone:
- Weźmy choćby foki, których naturalnym środowiskiem bytowania jest woda. A proszę mi pokazać cyrk, który zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa środowiska zapewni zwierzętom basen głębokości trzech metrów. Nie ma takiego cyrku. Dlatego jest to po prostu takie przyzwolenie na dręczenie zwierząt - tłumaczy weterynarz.
Posłuchaj wypowiedzi doktora Jarosława Zajączkowskiego:
Uchwała miałaby wprowadzać zakaz organizowania na terenach należących do gminy Wrocław przedstawień cyrkowych i pokazów z udziałem zwierząt. Gmina nie mogłaby także dzierżawić czy udostępniać gruntów na takie wydarzenia. Nie można byłoby sprzedawać także biletów na cyrkowe przedstawienia w jednostkach organizacyjnych i spółkach z udziałem gminy Wrocław, a także za ich pośrednictwem. Zakazana byłaby także reklama tego typu show.
Pomysł nie podoba się rzecz jasna szefom i pracownikom cyrków. Krzysztof Mazur z cyrku „Arlekin” przekonuje, że przecież zwierzęta są u niego traktowane dobrze i to z prostego powodu. Zapewniają artystom zarobek:
- Każdy jak przychodzi do cyrku, to pyta czy są zwierzęta. Nie interesują go tak bardzo clowni, akrobaci czy przedstawiciele innych dyscyplin cyrkowych. Pytają właśnie o jakiekolwiek zwierzęta, bo jest głód kontaktu z nimi - przekonuje Mazur.
Posłuchaj wypowiedzi Krzysztofa Mazura z cyrku „Arlekin”:
Wytrych
Teraz wszystko zależy od prezydenta Wrocławia. To on zdecyduje czy wprowadzić w mieście zakaz przedstawień cyrkowych z udziałem zwierząt. Jest jednak mały haczyk. Proponowane przepisy miałyby obowiązywać tylko na terenach należących do miasta. To oznacza, że na prywatnej działce cyrk mógłby się rozstawić i dawać przedstawienia, także z udziałem zwierząt.