Wisznia Mała leży w pięknej okolicy. Jeszcze niedawno ludzie chętnie się tutaj sprowadzali. Ale czasy się zmieniły. - Teraz nasze życie stało się udręką. Wszystko przez roje much, które są wszędzie – mówi Andrzej Grajewski, przedstawiciel lokalnego stowarzyszenia. Faktycznie. Nie da się tam nawet normalnie ustać, bo zaraz na człowieku siadają muchy. - Wlatują do mieszkań, obłażą dzieci, wpadają do jedzenia. Nie pomagają moskitiery, ani nawet zamknięcie okien - dodaje Anna Tokarska.
Mieszkańcy uważają, że wylęgarnią much jest kurza ferma. Zakład istnieje już kilkadziesiąt lat, ale ludzie twierdzą, że problem z owadami pojawił się dopiero niedawno. - Panuje tam nieporządek i dlatego owadów jest aż tyle – przekonują.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi trzebnicka prokuratura. Na razie jednak nikt zarzutów nie usłyszał.
Co na to wszystko właściciel fermy? - Regularnie prowadzę dezynfekcję, a zakład był kontrolowany przez urzędników. Spełniamy wszelkie normy. Nie ma żadnego dowodu na to, że te muchy wylatują od nas – przekonuje Robert Ratajczak i sugeruje, że niektórzy nie rozumieją, że muchy na wsi to coś normalnego. Twierdzi też, że sam jest zastraszany i żyje w poczuciu zagrożenia. - Ktoś wrzuca mi pod dom pojemniki z muchami i z jakimś kwasem. Sprawę zgłosiłem na policję – tłumaczy.