Sprawą zajmie się teraz sąd pracy.
Słabi kandydaci?
Pracownicy Teatru Polskiego poprosili urzędników o wstrzymanie konkursu. Mieli zastrzeżenia do kandydatów. W piśmie przesłanym do urzędu zarzucali im, że są słabo przygotowani merytorycznie i nie mają doświadczenia w kierowaniu tak dużą jednostką kultury. Odpowiedź urzędu była jasna - konkursu nie odwołamy. Odwołany co prawda nie został, ale okazało się, że musiał być wstrzymany.
>>>Wycieńczony jelonek błąkał się przy ruchliwej ulicy. Schronił się w przystankowej wiacie
Sąd pracy
Sprawą teraz będzie zajmował się sąd pracy, który będzie sprawdzał skład komisji konkursowej. Sąd będzie musiał stwierdzić reprezentatywność w komisji przedstawiciela związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Ten musi reprezentować minimum 15% załogi teatru. W skład komisji konkursowej, oprócz przedstawicieli Inicjatywy Pracowniczej, wchodzą także członkowie Solidarności, przedstawiciele Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz stowarzyszeń twórczych. Sąd na podjęcie decyzji ma 60 dni.
Walka o fotel
Przypomnijmy, że do konkursu zgłosiło się sześciu kandydatów, z czego do drugiego etapu zakwalifikowały się trzy osoby. Są to Justyna Kramorz, dyrektor Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach, Igor Wójcik, szef Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu oraz Adam Sroka - reżyser teatralny z Krakowa. Początkowo urząd marszałkowski deklarował, że nazwisko nowego szefa Teatru Polskiego poznamy w maju. Obowiązki miałby przejąć 1 września. Teraz jednak rozstrzygnięcie konkursu może się opóźnić.