Choroba nazywana jest czasem cichą epidemią naszych czasów, bo wirus HCV często przez lata potrafi niszczyć wątrobę człowieka, nie dając przy tym żadnych objawów. Dolegliwości odczuwa tylko jedna trzecia zakażonych. Dla tych, którzy mają zdiagnozowane wirusowe zapalenie wątroby typu C i chcą się leczyć na Dolnym Śląsku brakuje pieniędzy. Lekarze alarmują, że nie wystarczy środków dla prawie półtora tysiąca pacjentów.
- Jest 1600 osób czekających, zakażonych HCV, z czego 400 wymagających pilnej terapii. Tej terapii jest na dzień dzisiejszy 109. Być może dojdzie 20, 30. Co powiedzieć tym czterystu osobom, których choroba już jest na granicy bezpieczeństwa, dekompensacji czy raka wątroby gdy terapii nie otrzymają? - pyta profesor Krzysztof Simon, lekarz chorób zakaźnych.
Prawie dziewięć lat w kolejce do terapii
Przez ostatnie trzy lata pacjent czekał na terapię średnio mniej więcej trzy miesiące. Teraz ten okres znacznie się wydłuży.
- Jeśli liczba chorych będzie się zwiększać w takim tempie, co teraz, to ci, którzy są przewlekli i mogą czekać, ale ich stan może się też pogarszać, będą oczekiwali 8,6 lat - ocenia profesor Simon.
NFZ: musimy myśleć też o innych pacjentach
NFZ przekonuję jednak, że za to inne grupy chorych otrzymały większe środki.
- Mamy do finansowania jako Narodowy Fundusz Zdrowia około 70 programów lekowych. Musimy myśleć również o innych grupach pacjentów i o priorytetach, które nas obowiązują. To jest leczenie w pierwszej kolejności pacjentów onkologicznych, dzieci oraz pacjentów z chorobami wyjątkowo rzadkimi - tłumaczy Marcin Rudkowski z dolnośląskiego udziału NFZ.
Liczba chorych na wirusowe zapalenie wątroby typu C jest coraz większa. Co miesiąc na Dolnym Śląsku zgłasza się do szpitali i przychodni kolejne nawet 70 osób wymagających leczenia.
Więcej w materiale reporterki Radia ESKA Eweliny Wąs: