O sprawie pisaliśmy kilka tygodni temu. Ujawniliśmy wtedy, że przy ul. Miłosza dochodzi do mrożących krew w żyłach scen. Teren należy do dewelopera, który planuje tam inwestycję budowlaną. Okoliczni mieszkańcy, którzy w tym miejscu głównie wyprowadzali psy, zauważyli, że z ziemi wystają kości, w tym trupie czaszki. Dodatkowo, niektóre psy wygrzebywały szczątki! Zbadaliśmy sprawę. Okazuje się, że 1866 roku powstał tam cmentarz, na którym grzebano ofiary epidemii cholery, która wybuchła wtedy we Wrocławiu. Nekropolia została zlikwidowana jeszcze przed II wojną światową. O tym, że cmentarz w tym miejscu istniał przypominają stare, niemieckie mapy.
Możliwe, że powstał nielegalnie. Zwłok zmarłych na cholerę było w całym mieście aż tyle, że nie nadążano z pochówkami na istniejących cmentarzach.
Po tym, jak opisaliśmy sprawę, śledczy wszczęli dochodzenie. Zabezpieczono cały teren, zebrano też szczątki, które zostały zbadane. - Badania identyfikacyjne pozwalają na wniosek, że dowodowe kości należały do co najmniej trzech osób – informuje prokurator Maciej Zagożdżon z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Ze względu na stan zachowania znalezionych szczątków nie da się ustalić płci, wieku, wzrostu i innych danych.
Marek Burak, wrocławski naukowiec, autor książki „Cmentarze dawnego Wrocławia” zauważa, że we Wrocławiu cmentarzy epidemicznych było kilka. - Jeden na pl. Strzegomskim, w miejscu w którym teraz stoi popularny bunkier, a drugi na pl. Grunwaldzkim, tam gdzie gmach Politechniki Wrocławskiej – mówi nam naukowiec i dodaje, że takie cmentarze różniły się od klasycznych choćby tym, że zwłoki zasypywano wapnem.