Katarzyna Chruściel mieszka w Miłocicach, niewielkiej wsi pod Wrocławiem. Niedawno postanowiła, że będzie ratowała psy, które bezwzględni właściciele chcą zabić. Głównie chodzi o szczeniaki, bo wciąż niestety jest mnóstwo przypadków, kiedy tuż po urodzeniu trafiają do worka i później są topione. - Zamiast je zabijać, proszę przywozić je do mnie – mówi nam pani Katarzyna.
Odkąd rozpoczęła działalność, trafiło do niej ok. 50 czworonogów. Ale, niestety, ludzie bezczelnie wykorzystują jej dobre serce. I zamiast szczeniaków z wyrokiem, przywożą np. psy, które… im się znudziły! - A ja nie prowadzę schroniska. Proszę więc, żeby zostawiać w oknie tylko i wyłącznie te zwierzęta, które czeka śmierć – podkreśla.
Warto zauważyć, że oddanie psa do schroniska to czasami spory koszt - nawet kilku tysięcy złotych. Dlatego też ludzie wolą oddać "podopiecznego" pani Katarzynie i niczym się nie martwić. - Ostatnio np. trafił do mnie bardzo agresywny pies. Apeluję do ludzi, żeby zastanowili się co robią. Zwierzę to nie jest zabawka, która gdy się znudzi, to można się jej pozbyć! - dodaje pani Katarzyna.
Miejmy nadzieję, że piękna idea Dolnoślązaczki nie zostanie zniszczona przez bezmyślnych i bezdusznych ludzi.