Lubin to z pozoru bogate miasto. To przecież stolica polskiej miedzi. Pozory jednak mylą i doskonale widać to na przykładzie państwa Sobko. To siedmioosobowa familia, z piątką dzieci. Najmłodszy Michałek ma dopiero trzy latka, a dwójka rodzeństwa jest opóźniona w rozwoju. Rodzina musi opuścić mieszkanie, w który dotąd żyli. - Niestety, nikt nie chce nam wynająć nowego, bo ludzie odkładają słuchawkę, gdy słyszą, że mamy dzieci, do tego chore – mówi ze łzami w oczach Monika Sobko (36l).
Pozornie pomocną dłoń wyciągnął urząd miejski, bo rodzinie zaoferował lokum w bloku socjalnym. Jednak rodzina nie chce tam się mieszkać. - To melina, gdzie trafia najgorsza patologia. Jest tam obrzydliwie, do tego mieszkają tam pijaki, kryminaliści – mówi nam Adam Sobko (46l). - W sierpniu w tym bloku doszło do morderstwa. Jeden zabił drugiego, bo pokłócili się o wódkę – mówi wstrząśnięty ojciec rodziny.
Gdy pojechaliśmy sprawdzić jak wygląda ów blok, na własnej skórze przekonaliśmy się, w jak tragicznej sytuacji są państwo Sobko. Podczas robienia zdjęć, nasz fotoreporter został zaatakowany przez grupę żuli. Jeden z nich, w upiornej masce na twarzy, kopał i próbował zabrać telefon, krzyczał i groził. - Znamy sytuację tej rodziny. Nie mamy jednak innych mieszkań do zaproponowania – mówi nam Marcelina Falkiewicz, rzeczniczka miasta.
Apelujemy do władz Lubina, aby jednak zastanowiły się jak można pomóc tej rodzinie!