Od kilku tygodni wiadomo, że Śląsk Wrocław chce wzmocnić defensywę. Trudno się dziwić, skoro Wojskowi tracą masę bramek, w tym po rażących błędach defensorów.
Plan jest więc taki, aby do klubu dołączył stoper. Jak zdradzają działacze chodzi o zawodnika lewonożnego. Na tej pozycji najpierw pewniakiem był Mark Tamas. Węgier spisywał się dobrze, dzięki postawie w Śląsku zadebiutował nawet w reprezentacji Węgier. Ale później złapał kontuzję, która wykluczyła go z gry na długo. Niedawno przeszedł zabieg. Ale czy szybko wróci do gry? Czy będzie to ten sam wysoki poziom, co przed urazem?
W klubie mają wątpliwości. Nikt piłkarza nie skreśla, ale trudno opierać przyszłość defensywy na zawodniku, który miał niedawno operację. A poza tym - Tamasowi kończy się w lipcu kontrakt.
Na pozycji półlewego obrońcy grał jeszcze Dino Stiglec, Diogo Verdasca i Wojciech Golla. Umówmy się, że ich występy były takie, że poszukiwanie nowego zawodnika nie są fanaberią.
Jak dotąd pojawiły się trzy nazwiska piłkarzy, z którymi Śląsk miał rozmawiać.
W sieci można znaleźć opinie, że klub jest dogadany z Jarosławem Jachem, zawodnikiem Crystal Palace. Jak ustaliliśmy nie ma tematu gry tego piłkarza w Śląsku. Nie ma i - przynajmniej w najbliższym czasie - nie będzie.
Śląsk jest za to bliski zakontraktowania kogoś innego. Nazwiska podać nie możemy, ale to piłkarz zagraniczny, który - co ciekawe - ma za sobą przygodę z reprezentacją swojego kraju. Jednocześnie nie jest to weteran, który będzie u nas odcinał kupony.
Jeśli nie uda się z nim dogadać, to w odwodzie jest kilku innych stoperów. To efekt taktyki Śląska: działacze zawsze chcą mieć alternatywę.
Możemy też potwierdzić informacje podane przez użytkownika Twittera Adama. Śląsk jest zainteresowany Mateuszem Żukowskim z gdańskiej Lechii. Jednocześnie klub nie będzie robił żadnych przeszkód Bartłomiejowi Pawłowskiemu, jeśli ten zdecyduje się odejść z WKS.