Funkcjonariusze Straży Granicznej zatrzymali na lotnisku we Wrocławiu modą kobietę, która przyleciała samolotem rejsowym z Aten. Podczas kontroli dokumentów okazało się, że kobieta posługuje się greckim dowodem osobistym, który figuruje w bazach danych jako utracony i podlegający zatrzymaniu. Cudzoziemka upierała się, że dokument należy do niej. Aby potwierdzić swoją wersję, przedstawiła też wydruk testu PCR na te same dane.
- Z uwagi na to, iż wizerunek cudzoziemki widoczny na dokumencie odbiegał od wyglądu kobiety, która się nim posługiwała, funkcjonariusze postanowili dokładnie sprawdzić czy dowód osobisty jest faktycznie jej własnością - informuje rzecznik prasowy Komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej mjr SG Joanna Konieczniak. - Podczas rozmowy z funkcjonariuszami kobieta przyznała się, że jest obywatelką Syrii i do Europy dostała się nielegalnie na podstawie swojego syryjskiego paszportu. W Grecji poznała obywatela Egiptu, który zorganizował jej dalszą podróż do Polski. Za 3,5 tysiąca dolarów kupiła od niego bilet lotniczy, test PCR i grecki dowód osobisty.
Syryjka po przylocie do Wrocławia planowała udać się w dalszą podróż do Wiednia. Do stolicy Austrii miała zamiar pojechać z Polski już autokarem. Dzięki czujności funkcjonariuszy na wrocławskim lotnisku planu tego nie udało się jej jednak zrealizować i została zatrzymana.
Podczas przesłuchania Syryjka przyznała się do winy i dobrowolnie poddała się karze 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Jednocześnie zostało przeciwko niej wszczęte postępowanie w sprawie zobowiązania jej do wyjazdu z Polski. Do tego czasu kobieta musi raz w tygodniu zgłaszać się w placówce Straży Granicznej we Wrocławiu-Strachowicach.