Okazuje się, że kręgi to ślad po... rondlu. Nie chodzi jednak o małe naczynie. Tak nazywa się gigantyczne obiekty występujące przeważnie na terenie Czech, Moraw, Słowacji, Węgier i Niemiec.
– Ten bardzo charakterystyczny układ: podwójne rowy połączone klamrami, cztery wejścia, palisady jest typowy dla wyjątkowo krótkiego okresu i konkretnych społeczności, stąd nasza pewność. Założenie to powstało około siedem tys. lat temu – ocenia Mirosław Furmanek z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jak to możliwe, że ślady budowli sprzed tysięcy lat widać z lotu ptaka?
- Zasada jest prosta: jeśli człowiek wykopał coś w ziemi, na przykład fosę czy jamę, albo pod powierzchnią ziemi znajdują się fragmenty kamiennych budowli, jak fundamenty, to te miejsca wyróżniają się na tle reszty otoczenia. Rosnące tam zboża dojrzewają w innym tempie, mają inną wysokość, kolor i tym podobne - tłumaczy Mirosław Furmanek.
Szaszłyk w połowie ceny świni na jarmarku we Wrocławiu. Zdjęcie tego rachunku wywołało wielkie oburzenie w sieci
Miejsce składania ofiar, kalendarz czy stadion?
Nie wiadomo jeszcze jaką funkcję pełnił oławski rondel, którego szczątki znajdują się pod ziemią. Pomysłów jednak nie brakuje.
Jedna z hipotez zakłada, że krąg pełnił funkcje społeczno-symboliczne i odbywały się w nim różnego rodzaju obrzędy religijne, ze składaniem ofiar włącznie. Być może był to jednak stadion, na którym rozgrywano zawody sportowe. Niektórzy badacze sugerują też, że obiekt mógł być czymś w rodzaju obserwatorium czy kalendarza. To dlatego, że położenie wejść pokrywało się z wydarzeniami astronomicznymi, związanymi z konkretnymi świętami czy cyklem działań rolniczych.
Wrocławscy naukowcy chcą dalej badać ślady budowli przy pomocy radaru lub magnetometru.