W poniedziałek (28 października) ok. godz. 17:30 pracownicy lotniska we Wrocławiu zauważyli pozostawiony bez opieki bagaż. Czarny plecak leżał w pobliżu biur wypożyczalni samochodów. O znalezisku zostali natychmiast powiadomieni funkcjonariusze Straży Granicznej. Plecak nie miał żadnych przywieszek bagażowych, nikt z podróżnych nie przyznał się do porzuconego bagażu, ani nie widział kto mógł go zostawić. Właściciela plecaka nie udało się też ustalić na podstawie nagrań z monitoringu.
W tej sytuacji podjęto decyzję o ewakuacji wrocławskiego lotniska.
- Powiadomiono Zarządzającego Lotniskiem, że na potrzeby rozpoznanie pirotechnicznego należy poszerzyć strefę bezpieczeństwa wokół bagażu, ewakuować pasażerów znajdujących się w pobliżu oraz konieczne jest zabezpieczenie medyczne i przeciwpożarowe niezbędne do zabezpieczenia działań pirotechnicznych - informuje rzecznik Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej, Joanna Konieczniak. - Z lotniska ewakuowano ok. 410 osób. Po dokonanym rozpoznaniu minersko-pirotechnicznym bagaż o godz. 18:45 uznano za bezpieczny.
Okazało się, że w plecaku znajdowały się rzeczy osobiste. Wszystko wskazuje na to, że bagaż został zgubiony przez roztargnionego pasażera.
- Każdorazowe pozostawienie bagażu bez opieki skutkuje uruchomieniem szeregu procedur bezpieczeństwa oraz utrudnia prawidłowe funkcjonowanie portu lotniczego - przypomina Joanna Konieczniak. - Za pozostawienie bagażu bez opieki grozi mandat w wysokości 500 zł, natomiast zarządzający lotniskiem może dochodzić od osoby odszkodowania związanego z kosztami przeprowadzonej akcji i związanymi z tym utrudnieniami na lotnisku.