Oleśnica. Jest śledztwo ws. aborcji w miejscowym szpitalu
Choć ministra zdrowia zleciła kontrolę w Centralnym Szpitalu Klinicznym UM w Łodzi, który miał w kontrowersyjny sposób opiekować się swoją pacjentką, to kobieta sama będzie musiała się teraz tłumaczyć. Po tym jak opowiedziała "Gazecie Wyborczej", że bojąc się o swoje zdrowie i życie, dokonała aborcji w szpitalu w Oleśnicy, tamtejsza prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo.
Jak informuje PAP, śledczy podejrzewają, że do zabiegu usunięcia ciąży mogło dojść z naruszeniem prawa, dlatego wystąpili już do placówki o dokumentację medyczną. Tę decyzję skomentowała już organizacja Legalna Aborcja, która pomagała pacjentce z Łodzi.
- Jeśliby przyjąć optykę prokuratury w Oleśnicy, można dojść do absurdalnego wniosku, że uzasadnione byłoby wszczęcie postępowania wobec każdego zabiegu aborcji wykonanego w polskim szpitalu – a przecież wiemy, że są one przeprowadzane właśnie na podstawie przesłanki zagrożenia życia lub zdrowia. Konsekwencje takich działań mogą okazać się tragiczne i nieść za sobą nieodwracalne skutki. Tego typu działania prokuratury są nieetyczne, mogą wywołać niepokój zarówno u pacjentek, jak i personelu medycznego - czytamy na profilu facebookowym Legalnej Aborcji.
Co zrobili lekarze z Łodzi?
Wedle relacji pani Anity lekarze z Łodzi ukrywali przed nią prawdziwe wyniki badań, gdy zaszła w ciążę, opóźniając moment ujawnienia diagnozy, zgodnie z którą jej dziecko mogło się urodzić z poważną wadą lub nawet nie przeżyć rozwiązania. Kobieta zaczęła w związku z tym rozważać aborcję, ale wtedy trafiła do izolatki na oddziale psychiatrycznym. Jak mówiła, lekarze namawiali ją do zmiany decyzji i mieli nawet odmówić wypisania jej stamtąd na własne życzenie.
