Dzisiaj szybko i bezboleśnie udowodnimy Wam, że Wrocław to jedno z tych miast w Polsce, w których bez ustanku powiewa nudą. I to mocniej od huraganu Katrina. A zatem – przed Wami 10 powodów, dla których nie warto przyjeżdżać do tego nieciekawego miejsca:
1. Najpiękniejsze miasto w Polsce? Według jakiego rankingu?
Jak coś jest najpiękniejsze, to znaczy, że jest przereklamowane. Kto patrzyłby na wiekowy Rynek, kogo obchodziłyby kolorowe kamienice i ruchliwe uliczki, jakie je przecinają? Kogo interesowałyby te wszystkie fontanny, kawiarnie, restauracje? Na sam dźwięk człowiek się wzdryga, a jak chce wrażeń estetycznych, to zwykle uderza prosto do Sosnowca.
2. Polska Wenecja? Dobre sobie
Kogo by obchodziło, że Wrocław nazywany jest polską Wenecją? Że od nas w całej Europie więcej mostów ma tylko Amsterdam i Hamburg? Że nad tutejszymi rzekami, kanałami i rowami melioracyjnymi rozciąga się aż 100 takich konstrukcji? Ba, gdyby doliczyć kładki w parkach i wiadukty kolejowe, liczba ta wzrosłaby do 300. Prawie jak w piosence: „Na prawo most, na lewo most”. Ale Wisły to już natura miastu poskąpiła.
3. Ostrów Tumski? Romantyczny, aż ciarki przechodzą
Wyobraźcie sobie najstarszą dzielnicę Wrocławia. Genialnie zachowaną, z cudnym klimatem i mostem, obwieszonym kłódkami z wyznaniami miłości. Wyobraźcie sobie te spacery po jego średniowiecznych uliczkach, oświetlanych delikatnym światłem gazowych latarni. Wyobraźcie sobie w końcu te wszystkie kościoły, z Archikatedrą św. Jana Chrzciciela w centralnym punkcie. A teraz pomyślcie, czy nie lepiej zostać przed komputerem i zagrać w grę?
4. Światowe festiwale? To tylko niepotrzebny tłum
To we Wrocławiu dzieją się jedne z najlepszych festiwali w kraju i na świecie. Dość wspomnieć tylko festiwal filmowy T-Mobile Nowe Horyzonty, w czasie którego wyświetlane są filmy, jakich próżno szukać w regularnych repertuarach. Ale kto oglądałby jakieś niszowe kino z odległego Cannes, skoro w telewizji ciągle puszczają „Na dobre i na złe”? Albo Międzynarodowy Festiwal Kryminału. Kto czyta dziś kryminały, kiedy prawdziwego życia uczy Oprah Winfrey oraz „W pustyni i w puszczy”? Albo Międzynarodowy Festiwal Opowiadania? Opowiadać to my, ale nie nam.
5. Największe zoo w Polsce? Co za dużo, to niezdrowo
Pół tysiąca zwierząt na ponad trzydziestu hektarach? Kto by to wszystko zszedł i pooglądał. I jeszcze to Afrykarium nowe. Unikat na skalę światową. Że niby takie gatunki rzadkie i z drugiego końca świata. Jak rzadkie, to nie ma co patrzeć – jeszcze człowiek zauroczy i wymrą.
6. Genialny punkt widokowy? Niepotrzebnie nabawisz się mdłości
Sam sobie wyobraź – przed Tobą najwyższy budynek w tej części Europy. 49 pięter, z czego najwyższe na wysokości około 200 metrów. A stamtąd – rozciągająca się kilometrami i zapierająca dech w piersiach panorama miasta. Wszystko takie małe, że nie wiesz, co jest co. Zresztą, z tymi drapaczami chmur to jedna wielka ściema – widział ktoś kiedyś, żeby rzeczywiście któryś jakąś podrapał?
7. Panorama Racławicka? Widziało ją już 9 mln ludzi. Nie bądź jak inni
We Wrocławiu jest od okrągłych 30 lat, więc każdemu zdążyła się już opatrzyć. Zresztą, o czym my tu mówimy. Obraz wysoki na 15 metrów i długi na metrów 114, no na co to komu! Do tego namalowany na cylindrycznym płótnie, rozpiętym w budynku rotundy, przez co człowiek wchodzi i ma wrażenie, że znalazł się w samym centrum bitwy. Coś jak kino 3D, wersja dla ubogich. A na obrazie – bitwa pod Racławicami pod wodzą Tadeusza Kościuszki. Kto dziś pamięta, kto to był Kościuszko? I kogo by to ciekawiło? Że niby 300 tys. osób rocznie tę panoramę odwiedza? 300 tys. osób rocznie także może się mylić.
8. Hala Stulecia? Ot, pudło na kapelusze
Niby uznawana za jedno z najważniejszych dzieł w architekturze XX wieku i wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, ale przecież Polak wie swoje. Ba, już jak ją budowali, to się radni miejscy awanturowali, że bardziej przypomina to gazomierz albo pudło na kapelusze. I stoi to tam teraz, ani to ładne, ani praktyczne. Mecze tam grają, koncerty organizują, przedstawienia dają. Nawet Jan Paweł II tam był z Kongresem Eucharystycznym, ale każdy mądry wie, że musiał to być jakiś fatalny przypadek. I jeszcze ta Iglica tuż przed nią. Inne kraje to mają dopiero symbole. Paryż – Wieżę Eiffela, Nowy Jork – Statuę Wolności. Nawet Piza ma Krzywą Wieżę! Tylko Wrocław, jak na złość, mieć musi Iglicę.
9. Fontanna multimedialna? Tyle krzyku o trochę wody?
Położona nie najgorzej, bo w malowniczym Parku Szczytnickim, w bezpośrednim sąsiedztwie Hali Stulecia, do tego otoczona pergolą… Brzmi całkiem nieźle, ale to w końcu zwykła, multimedialna fontanna. Wielkie to na hektar prawie, wyposażone w niemal 300 dysz, z których woda wytryskuje w formie gejzerów, mgiełek, pianek, palm i innych dziwactw. Do tego na wysokość 40 metrów. Może i fontanna to największa w Polsce i jedna z największych w Europie, ale bo to jest się co chwalić, że nas słowiańska fantazja poniosła?
10. Piwnica Świdnicka? Byle Chopin w niej pił!
Jak głosi porzekadło, kto nie był w Piwnicy Świdnickiej, ten nie był we Wrocławiu. W sumie, wdepnąć do niej nietrudno, bo mieści się w podziemiach tutejszego Ratusza. Pijali tu królowie, książęta, poeci, malarze. Pijał Chopin i nawet Słowacki. Ale żeby tam coś sensownego jeszcze polewali. Ale piwo? Kto by to pił?