Z samego rana 4 maja mieszkańców i pracujących w pobliżu nabrzeża wystraszył potężny huk. Okazało się, że zarwała się część betonowego nabrzeża Odry w pobliżu mostu Romana Dmowskiego. Wyrwa była ogromna i sięgała 100 m długości. To cud, że nikt nie ucierpiał w tym zdarzeniu. Do wyrwy wpadł food truck, a seicento zawisło na krawędzi.
Zarządzona została ewakuacja z pobliskiego budynku. Kontrolowano pozostałą część nabrzeża i powołano komisję badającą przyczyny katastrofy budowlanej. Na początku sierpnia tego roku inspektor budowlany przedstawił ekspertyzę, z której wynikało, że w podczas katastrofy uszkodzony został pobliski budynek. Został on wyłączony z użytkowania.
Jak podaje Gazeta Wyborcza, prawdopodobną przyczyna zawalenia się nabrzeża były wieloletnie zaniedbania. Prawdopodobnie od początku jego istnienia, czyli ponad 100 lat, nigdy nie przeszło kompleksowej konserwacji. Za to odpowiadają właściciele działek, na których jest położone nabrzeże. Nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów w tej sprawie, ale wkrótce wojewódzki inspektorat nadzoru budowlanego złoży zawiadomienie do prokuratury.