Wielogodzinne rozmowy telefoniczne, zagraniczne wyjazdy służbowe, a także wspólna intensywna praca w urzędzie. Tak miały wyglądać relacje Mirosława Jarosza z Magaleną S. Burmistrz o romansowanie ze skarbniczką został oskarżony przez Dominika S. (42l), byłego męża kobiety. - Ten człowiek zniszczył moją rodzinę – mówi nam zrozpaczony mężczyzna, który pewnego dnia przyszedł do urzędu i publicznie zaatakował gospodarza Sobótki. Przy osłupiałych ludziach wygarnął mu słownie co myśli o romansowaniu z czyjąś żoną. Wcześniej do urzędu miała wpaść jak bomba żona burmistrza – również z awanturą.
Sytuacja jest bardzo niezręczna nie tylko dlatego, że mogło dojść do obyczajowego skandalu. - Trzeba zadać sobie pytanie, czy finanse naszej gminy są bezpieczne. Niedawno zaciągnięto spory kredyt, na 13 milionów złotych. Zrobił to burmistrz w porozumieniu ze skarbniczką – zastanawia się Robert Krajewski, redaktor naczelny „Gazety Ślężańskiej”. - Nie ulega wątpliwości, że związek burmistrza ze skarbnikiem jest czymś nieetycznym i nie powinien mieć miejsca. Burmistrz nie może udawać, że nic się nie stało – dodaje.
Gospodarz Sobótki był nawet zapytany o romans publicznie, na spotkaniu z mieszkańcami. - Nie odpowiedział jednak wprost, a jedynie stwierdził, że „finanse gminy są bezpieczne” – dodaje Krajewski.
Po tym, jak wybuchła afera, pani skarbnik rozwiodła się ze swoim mężem. - A ja się od tego odcinam. Mąż mieszka ze mną – dodaje zaś małżonka burmistrza, pani Ewa.
Burmistrz nie chciał z nami rozmawiać. Gdy tylko zadaliśmy pytanie, uciął: „kończymy rozmowę!”.
- Burmistrz swoim postępowaniem całkowicie się zdyskredytował i okazał się człowiekiem niegodnym sprawowania urzędu – kończy Dominik S.