Pogrzeb ofiar wypadku w Międzyzdrojach

Anna i Tomasz zginęli razem z synkiem. Rodzinne święta skończyły się tragedią. Ten widok łamie serce

2024-01-24 13:15

Pojechali na święta Bożego Narodzenia nad morze, do Międzyzdrojów. Rodzinną sielankę podczas spaceru brutalnie zakończył naćpany, 35-letni kierowca. Przeżyła tylko 12-letnia dziewczynka. Jej rodzice i braciszek spoczęli na cmentarzu przy ul. Bardzkiej we Wrocławiu.

Wrocław. Pogrzeb ofiar tragicznego wypadku w Międzyzdrojach 

Wrocławianie Tomasz i Anna, wraz z dwójką dzieci, na święta Bożego Narodzenia wyjechali do Międzyzdrojów. To miał być piękny, rodzinny czas. I był, niestety, tylko do soboty, 22 stycznia. Wtedy rodzina wybrała się na spacer. Gdy szli ul. Dąbrówki rozpędzone audi wjechało na chodnik i z impetem uderzyło w niczego się nie spodziewających się spacerowiczów. Skutki okazały się tragiczne.

43-letnia Anna zginęła na miejscu, 44-letni Tomasz i 7-letni chłopczyk byli reanimowani. Niestety, nie udało się ich uratować. Ranna 12-latka została przetransportowana śmigłowcem LPR do szpitala w Szczecinie.

Tragedia wstrząsnęła całą Polską, zwłaszcza Wrocławiem, gdzie rodzina mieszkała, a także Oleśnicą i okolicami, skąd pochodzili małżonkowie.

Ostatnie pożegnanie wrocławian odbyło się niemal miesiąc od zdarzenia, w piątek, 19 stycznia. Rodzice z ukochanym synkiem spoczęli na cmentarzu przy ul. Bardziej we Wrocławiu. Żegnali ich nie tylko najbliżsi, znajomi i przyjaciele, ale także społeczności szkolne poszkodowanych dzieci. Nawet dziś, kilka dni po pogrzebie, widok grobu wyciska łzy wzruszenia. Pokryty jest on wieńcami i wiązankami, głównie białych, kwiatów. Jest ich tak dużo, że wiele ustawiono obok mogiły. Nie brakuje również wzruszających sentencji na szarfach, wśród których napis „Kochamy Was” chwyta za gardło. Dookoła ustawiono wiele zniczy. 

35-letni kierowca w areszcie

Podejrzany o spowodowanie tragedii 35-letni kierowca audi trafił na trzy miesiące do aresztu. Wiadomo, że w momencie wypadku był pod wpływem narkotyków i dopalaczy. Gdy jego samochód rozbił się po zdarzeniu, uciekł nie udzielając żadnej pomocy poszkodowanym. Wrócił później… po telefon. Chwilę potem był w rękach policjantów. Teraz grozi mu od 5 do 20 lat więzienia.