Kierowcy nie są przekonani do znaków zakazu.
- Przydałoby się żeby ulica była przejezdna. W godzinach szczytu kierowcy skracają sobie tędy drogę, bo jest szybciej - tłumaczy wrocławianin.
- Nie wiem czemu zamknięcie ulicy ma służyć. To wprowadza niepotrzebny chaos - zgadza się inny.
- Oznakowanie jest kompletnie nieczytelne. W pewnym momencie jest nakaz. Jadę prosto. Spotykam się z kolejnym znakiem zakazu. Podejrzewam, że nie tylko ja jestem zdania, że to kompletnie nieczytelne - opowiada jedna z kierowców.
- Zawsze było wygodnie. Podjeżdżało się pod rozkład jazdy. było wiadomo co i jak. Teraz spory kawałek trzeba dojść na piechotę - dodaje następny zapytany.
>> Remont Hubskiej przesunięty po raz kolejny. Kiedy i na jak długo zamkną ulicę? [OBJAZDY]
Policyjne patrole na Suchej
Policjanci przekonują jednak, że oznakowanie jest dobre.
- Monitorują ten rejon policjanci ruchu drogowego. Musimy powiedzieć wprost, że tłumaczenia, które słyszymy, że ktoś jeździ na pamięć w żaden sposób nie tłumaczą kierowców. Oznakowanie jest widoczne i zgodne z przepisami. Kiedy kierowcy będą ignorować znaki, funkcjonariusze będą zmuszeni podejmować kroki w kierunku ukarania ich mandatem - wyjaśnia Paweł Petrykowski z wrocławskiej policji.
Przypomnijmy, mandat za wjechanie na ulicę mimo zakazu to nawet pół tysiąca złotych.
Posłuchaj materiału reporterki Radia ESKA Eweliny Wąs: