Operacja odbyła się w 2012 roku. W jamie brzusznej mężczyzny zostały dwie serwety chirurgiczne. Mimo stałej opieki lekarskiej, wykryto je dopiero 9 miesięcy później. Operację ich usunięcia przeprowadzał ten sam lekarz. Niestety, w wyniku powikłań pacjent zmarł w maju 2013 roku.Teraz toczy się proces. Dziś (6 marca) obie strony wygłosiły mowy końcowe. Prokuratura domaga się dla lekarza pół roku więzienia w zawieszeniu.
- Rodzina nie chcę zrujnować kariery doktora - mówi syn zmarłego, Grzegorz Nowak. - Mój ojciec umarł przez bałagan, nie przez lekarza. To był wspólny błąd zespołu instrumentariuszek i doktora. Teraz się domagamy wyłącznie tego, żeby zapadł sprawiedliwy wyrok, niczego więcej - dodaje Grzegorz Nowak.
>>> Sensacja na miarę złotego pociągu! Stary dziennik ze wskazówkami gdzie na Dolnym Śląsku ukryte są ogromne skarby!
Obrona: błąd pielęgniarki, a nie lekarza
Obrońca lekarza twierdzi, że sprawa jest przykładem błędu organizacyjnego.
- Nie mamy chust z troczkami. Jest protokół pobrania materiału i jego zgodność, czyli to nie jest tylko relacja ustna. Jest to błąd pielęgniarki, ale czy winny jest mój klient? Jestem przekonany, że nie - ocenia Andrzej Malicki.
Dwie instrumentariuszki zostały już skazane.
Wyrok ma zapaść za dwa tygodnie, 19 marca.
Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Krzyśka Staszkiewicza: