Była środa, 19 sierpnia 2015 roku. Niespełna 10-letnia Kamilka poszła z mamą do księgarni w centrum Kamiennej Góry. Dziewczynka chciała kupić podręczniki, zeszyty i przybory do pisania. Nie mogła się już doczekać powrotu do szkoły. Gdy wchodziła do sklepu stała się niewyobrażalna tragedia...
Ta zbrodnia wstrząsnął całą Polską. 27-letni Samuel N. uderzył Kamilkę siekierą w głowę. Zadał potężny cios od tyłu, dziewczynka niczego się nie spodziewała. Mimo natychmiastowej pomocy, nie udało się uratować życia dziecka. Napastnik został złapany przez przechodniów i można wręcz mówić o cudzie, że nie doszło wtedy do linczu. – Śmierć za śmierć! Domagamy się wydania tego człowieka. Zapłaci za to, co zrobił – żądali wówczas świadkowie.
Mieszkańcy Kamiennej Góry dobrze znali Kamilkę. Dziewczynka urodziła się z chorym serduszkiem, przeszła trzy operacje. Czekała ją jeszcze jedna, ale wszystko szło ku dobremu. Niestety, na jej drodze stanął bezwzględny morderca.
Chciał kogoś ukarać
Samuel N. z pozoru był spokojnym, młodym mężczyznom. Mógł się nawet pochwalić niezłym wykształceniem fizjoterapeuty, ale dobrą pracą – już nie. Był sfrustrowany, że w Kamiennej Górze nie mógł znaleźć dla siebie zajęcia, a przez to musiał wciąż tu mieszkać i nie był w stanie spełniać swoich marzeń. Dzień przed zbrodnią został poinformowany, że traci zasiłek dla bezrobotnych.
Feralnego dnia postanowił, że ktoś zapłaci za jego „krzywdy”. Wziął siekierę i poszedł do miejscowego urzędu pracy. W jego chorej głowie uroiło się, że to urzędniczki są winne jego rzekomych niepowodzeń. Chciał je za to krwawo ukarać, ale gdy rozwścieczony trafił do urzędu, został z niego po prostu przegnany.
Wtedy na Rynku zobaczył 10-letnią Kamilkę… Postanowił zaatakować bezbronne dziecko. - Byłem wkur...ny, chciałem kogoś zabić – przyznał w czasie śledztwa.
Samuel N. został skazany na dożywotnie więzienie. Jego obrońcy złożyli odwołanie do Sądu Apelacyjnego, sugerując, że nie było on poczytalny w chwili zajścia. W areszcie mężczyzna próbował symulować chorobę psychiczną, ale biegli uznali, że udaje, a ponadto w momencie zbrodni miał całkowitą zdolność do oceny swojego bestialskiego czynu. Dożywocie zostało podtrzymane, a ponadto skazany o warunkowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać nie wcześniej niż po upływie 35 lat. Kasacja przed Sądem najwyższym została odrzucona. To oznacza, że Samuel N. resztę życia spędzi za kratami, chyba że wyjdzie na warunkowe zwolnienie po 2050 roku. Miałby wtedy 62 lata.
Niestety, życia Kamilki to nie wróci. Dziś miałaby ona niespełna 19 lat.