W szpitalu przy ul. Koszarowej we Wrocławiu przebywa obecnie 6 osób zarażonych koronawirusem. Dwoje pacjentów jest w stanie ciężkim lub poważnym. Pozostałe 4 osoby czują się dobrze.
W piątek (13 marca) prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego szpitala przy ul. Koszarowej we Wrocławiu i dolnośląski konsultant ds. chorób zakaźnych, przyznał, że najciężej chorym pacjentom zaczęto podawać leki stosowane w leczeniu HIV i malarii. Terapia taka okazała się skuteczna w Chinach - przypuszcza się, że mogła zmniejszyć śmiertelność nawet o ok. 30 proc.
Profesor zaznaczył, że nie jest to testowanie nowych leków, gdyż leki te są już zarejestrowane i powszechnie stosowane. Nowatorskie jest tylko zastosowanie ich w zwalczaniu koronawirusa. Zgodę na podawanie pacjentom nowych leków wyraziła już komisja bioetyki. Leki będą podawane tym chorym, którzy wyrażą na to zgodę.
Prof. Simon jest przeciwny masowym badaniom przesiewowym na osobach spoza grupy ryzyka, gdyż mogłoby to sparaliżować służbę zdrowia. Twierdzi, że nie ma takiej potrzeby, gdyż większość młodych osób przechodzi chorobę bezobjawowo.
- To nieekonomiczne. Gdybyśmy teraz zamknęli Rynek we Wrocławiu, mielibyśmy 100, 200 nowych przypadków - mówi prof. Krzysztof Simon.
Według profesora nie ma też potrzeby, by hospitalizować pacjentów zarażonych koronawirusem, którzy nie mają żadnych objawów.
CZYTAJ TEŻ: Jakie testy wykrywają koronawirusa?