Ujawniła to kontrola prowadzona w muzeum przez pracowników Urzędu Marszałkowskiego we Wrocławiu, który nadzoruje placówkę.
- W toku naszej kontroli stwierdziliśmy brak stu kilkudziesięciu eksponatów różnej wartości. To są telefony, róznego rodzaju stacje telefoniczne i inne urządzenia używane w telekomunikacji. Niektóre datowane na jeszcze na końcówkę XIX czy początek XX wieku - opowiada Jarosław Perduta z Urzędu Marszałkowskiego.
Nietrudno było się dostać do cennych eksponatów
Okazuje się, że zbiory były źle zabezpieczone.
- W muzeum nie działały właściwie wszystkie procedury związane z dostępem do zasobów. Ten dostęp był zbyt szeroki i umożliwiał korzystanie z nich osobom, które nie powinny być do tego upoważnione, w sposób dość niekontrolowany - zdardza Jarosław Perduta.
Nieoficjalnie mówi się, że znaczki zostały podmienione, a policjanci odkryli sprawę, gdy cenne eksponaty zostały wystawione na sprzedaż w internetowych serwisach aukcyjnych.
Filatelista, Zbigniew Krutyj, dokładnie wie, który arkusz zniknął z muzeum.
- Z błędami, brak jednej litery, na przykład poczta będzie się nazywać pocata. Z drugiego nakładu, z nadrukiem błyszczącym. Są też inne, z pierwszego nakładu, bez nadruku błyszczącego, to są już normalne. Arkusz ten jest wart kilkaset tysięcy złotych - tłumaczy specjalista.
Unikat na skalę świata
Do dziś na świecie zachowały się jedynie trzy arkusze po 100 sztuk takich znaczków. Jednym z nich jest właśnie ten skradziony z wrocławskiego muzeum.
Wkrótce powinniśmy poznać nazwisko nowego dyrektora placówki. Jak zapowiada Urząd Marszałkowski, głównym zadaniem nowego szefa muzeum na początku kadencji będzie wzmocnienie zabezpieczeń eksponatów.
Zobacz film reportera Radia ESKA Damiana Bonarka:
Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Damiana Bonarka: