Poszukiwacze z miesięcznika "Odkrywca" dysponują relacjami świadków z czasów wojny, planami oraz zdjęciami lotniczymi.
- Sprawdzamy przekazy znane od bardzo dawna. Chcemy zweryfikować informacje dotyczące instruktury kolejowej, której pozostałości są już niewidoczne. Chodzi o bocznicę kolejową i tunel prowadzący do Zamku Książ - precyzuje Piotr Maszkowski, redaktor naczelny miesięcznika "Odkrywca".
Co przyniosły badania dowiemy się za parę dni
Wyniki poszukiwań mają być znane jeszcze w tym tygodniu.
- Musimy poczekać na interpretację naszych badań. Zajmujemy się tym od wielu lat i nie jesteśmy skłonni do wyciągania wniosków bez dogłębnego zbadania tematu - przekonuje Piotr Maszkowski.
Żeby było ciekawiej, badania z użyciem georadaru i wykrywacza metalu zostały przeprowadzone w pobliżu 65. kilometra linii kolejowej Wrocław-Wałbrzych, czyli miejsca, gdzie ma stać złoty pociąg. Słynny skład miał jechać własnie w stronę Zamku Książ. Jednak praca eksploratorów z miesięcznika "Odkrywca" nie ma nic wspólnego z akcją sprawdzającą istnienie skarbu.
Poszukiwania złotego pociągu wciąż pod znakiem zapytania
Tymczasem ciągle nie wiadomo kiedy ruszą poszukiwania samego złotego pociągu. Piotr Koper i Andreas Richter próbują załatwić sprawę drzew rosnących na terenie, gdzie skarb ma się znajdować.
Przypomnijmy, urzędnicy z Wałbrzycha poinformowali Belgian Polish Investment Sp. z o.o. (właściciela terenu, gdzie mają być prowadzone prace) o tym, że jeśli "odkrywcy" złotego pociągu nie posadzą nowych drzew w zamian wyciętych lub jeśli nowe rośliny uschną, będą musieli oni zapłacić 150 tysięcy złotych odszkodowania. Wtedy firma zażądała od Piotra Kopra i Andreasa Richtera takiej samej sumy w gotówce zdeponowanej na trzy lata.
Rozmowy w sprawie drzew
Odkrywcy składu tłumaczą, że nie mają takich pieniędzy i próbują załatwić sprawę inaczej. Proponują wałbrzyskim urzędnikom, że posadzą drzewa na działce wskazanej przez miasto zanim rozpoczną wycinkę w miejscach przekopów. Negocjacje trwają. Koper i Richter spodziewają się też wkrótce otrzymać pozwolenie na przeprowadzenie prac od PKP.
"Na pewno do czego nie chcemy dopuścić, to do sytuacji kiedy rozpoczynamy całą akcję, ściągamy koparki, ekipy, archeologów, geologów, saperów, zabezpieczenie chemiczne (...) i nagle okazuje się, że nie dopełniliśmy jakiegoś obowiązku, brakuje nam jakiejś pieczątki lub rośnie drzewko tam gdzie jest miejsce naszych prac, a nie jest ono objęte pozwoleniem na wycinkę i cały plan się sypie' - piszą "odkrywcy" złotego pociągu na stronie swojej spółki na Facebooku.