Patryk miał przed sobą całe życie. Był zakochany w swojej dziewczynie, która pod sercem nosiła jego dziecko. Młodzi snuli wspólne plany, mieli piękne marzenia. Wszystko zostało brutalnie przerwane 1 maja 2009 roku. Wtedy Patryk nie wrócił na noc do domu. Przez ponad 10 lat był uznawany za zaginionego. O sprawie pisaliśmy miesiąc temu TUTAJ.
Teraz policja zdradziła szczegóły tragedii. Okazało się, że Patryk pił alkohol ze znajomymi na posesji jednego z nich. Chłopak oparł się o płot tak nieszczęśliwie, że razem z ogrodzeniem runął na samochód Edwarda M. To był Volkswagen Golf II, oczko w głowie właściciela. Okazało się, że płot porysował pojazd. Wtedy Edward M. wpadł w szał i gołymi rękoma zatłukł Patryka.
Na wszystko patrzył przerażony kompan od kieliszka. Gdy Edward skończył okładać Patryka, zobaczył że chłopak nie żyje. Wtedy popatrzył na świadka i powiedział mu, że jeśli komuś piśnie słówko o tym co się stało, też zostanie zamordowany.
Przerażony człowiek tak bardzo się bał, że wyjechał z Pieszyc i zmienił nawet nazwisko. Jednak niedawno policjanci, którzy czuli, że coś jest nie tak z tą sprawą, ponownie go przesłuchali. Wtedy też świadek pękł i opowiedział, co wydarzyło się w maju 2009 roku.
Policja nie mogła jednak znaleźć ciała Patryka. A szukano wszędzie: w ścianach budynków, w szambach, w miejscach, które zostały zalane betonem. W końcu natrafiono na szczątki w stawie, niedaleko miejsca, w którym Patryk stracił życie. Edward M. wrzucił tam zwłoki i dla pewności, aby nie wypłynęły, przygniótł głazami.
Edward M. został już aresztowany. Niebawem rozpocznie się jego proces. Grozi mu dożywotnie więzienie.