Do zdecydowanej interwencji policjantów doszło 30 sierpnia w autobusie miejskim w Jeleniej Górze. W wyniku interwencji funkcjonariusze na oczach dzieci siłą wyciągnęli z autobusu ich ojca, który nie chciał opuścić pojazdu z elektryczną hulajnogą, po czym rzucili go na chodnik i zakuli w kajdanki. Brutalne zachowanie funkcjonariuszy odbiło się szerokim echem. Komentowali je zarówno zwykli internauci, jak i prominentni politycy. Więcej o sprawie pisaliśmy TUTAJ.
Policja nie ma jednak sobie nic do zarzucenia i uważa, że funkcjonariusze zachowali się prawidłowo. Zwraca przy tym uwagę, że zatrzymany mężczyzna poszukiwany był przez jeleniogórską prokuraturę.
Wszystko zaczęło się od tego, że 35-letni mieszkaniec Jeleniej Góry, wbrew regulaminowi przewoźnika, próbował przewieźć autobusem elektryczną hulajnogę. Gdy mimo próśb kierowcy nie zamierzał opuścić pojazdu, na miejsce wezwano policję.
ZOBACZ TEŻ: Jelenia Góra: Kontrowersje po interwencji policji. MZK: "Kierowca postąpił WZOROWO"
- Zaznaczyć w tym miejscu należy, że tego rodzaju sprzęt posiada akumulator, który w przypadku ewentualnego rozszczelnienia lub wybuchu stwarza realne zagrożenie dla osób podróżujących autobusem – tłumaczy nadkom. Kamil Rynkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. - Z taką dokładnie sytuacją zetknęli się sami jeleniogórzanie w sierpniu 2020 roku, gdy przed jednym z marketów eksplodował akumulator elektrycznej hulajnogi. Nie trudno sobie wyobrazić, jakie zagrożenie powoduje dla pozostałych pasażerów niezabezpieczony w żaden sposób tego typu sprzęt w sytuacji nagłego hamowania autobusu miejskiego. Hulajnoga elektryczna znajduje się poza listą przedmiotów mogących stanowić bagaż podręczny w myśl regulaminu przewoźnika miejskiego.
Przybyli na miejsce funkcjonariusze poinformowali podróżującego wraz z dziećmi 35-latka, że nie może przewozić autobusem hulajnogi, wobec czego może kontynuować podróż bez hulajnogi lub wysiąść z pojazdu. Mężczyzna, od którego, jak zaznaczają policjanci, wyraźnie czuć było woń alkoholu, odmówił opuszczenia autobusu. Ponadto w trakcie interwencji okazało się, że mężczyzna jest poszukiwany przez prokuraturę.
- Funkcjonariusze polecili mu, aby wysiadł z autobusu w związku z faktem łamania regulaminu przewoźnika, jak również w związku z koniecznością wykonania czynności odnośnie ustalenia jego miejsca pobytu – opisuje przebieg zdarzenia nadkom. Kamil Rynkiewicz. - 35-latek jednak nie reagował na żadne polecenia, wobec tego funkcjonariusze zmuszeni byli użyć środków przymusu bezpośredniego i wyprowadzić go z autobusu. W trakcie przewozu do komisariatu mężczyzna był wulgarny, agresywny i wyzywał funkcjonariuszy.
35-latek trafił do policyjnego aresztu. Po przedstawieniu mu zarzutów, mężczyzna został objęty dozorem policji.
- Istotnym w tej sprawie jest fakt, że kilka godzin przed zatrzymaniem 35-latka te same dzieci chcąc podróżować autobusem z hulajnogą elektryczną, zostały poproszone przez kierowcę o jego opuszczenie, co uczyniły. Po kilku godzinach pojawiły się w autobusie z zatrzymanym później mężczyzną oraz elektryczną hulajnogą - tłumaczy Kamil Rynkiewicz. - Na zarejestrowanym przez kamery monitoringu obrazie widać chociażby, jak 35-latek siłowo otwiera drzwi autobusu na przystanku, wypuszczając dzieci na zakupy.
Z nagrania wynika, że funkcjonariusze przed blisko 9 minut próbowali nakłonić mężczyznę do opuszczenia autobusu. Gdy to im się nie udało, wyprowadzili go siłą. Jednocześnie policjanci zapewniają, że córkami 35-latka zaopiekowali się inni funkcjonariusze, którzy uspokajali je do czasu przybycia na miejsce ich mamy.