Bezdomny z Wrocławia roznosi groźne choroby? Zatrzymała go policja
Na mieszkańców Wrocławia padł blady strach, bo od kilku tygodni - jak informuje "Gazeta Wrocławska" - ma ich zaczepiać bezdomny z poważną raną ręki. Wedle relacji mieszkańców jego prawa kończyna gnije i gnieżdżą się tam larwy much. Mężczyzna ma to podobno wykorzystywać, strasząc przechodniów, że jeśli nie dadzą mu pieniędzy, to dotknie ich ręką, która z uwagi na stan może przenosić groźną chorobę zakaźną. - Ostatnio rzucił we mnie pieniędzmi, bo stwierdził, że daje za mało. Dałam dwa złote. Głupia byłam, że dałam, ale pierwszy raz miałam z nim styczność i mnie jego stan i nachalność strasznie zaskoczyła. Powiedział, że uderzy mnie tą ręką, jak będę znowu pytać czy może powinien iść do szpitala - pisze jedna z mieszkanek Wrocławia, którą cytuje "Gazeta Wrocławska". Przerażeni mieszkańcy zgłosili wszystko policji, ale ta na początku nie mogła nic zrobić, bo mężczyzna odmawiał przyjęcia pomocy medycznej. Teraz to się zmieniło, bo jedno z zawiadomień dotyczyło popełnienia przez niego przestępstwa.
- Bezdomny został zatrzymany w sobotę, 29 lipca, i usłyszał zarzuty z art. 191 kk (kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 - przyp.red.). Policjanci przewieźli go do szpitala, gdzie jeden z lekarzy zajął się jego ręką. Mężczyzna został również przebadany przez biegłych, którzy nie stwierdzili, by jego zdrowie psychiczne zagrażało innym osobom, więc po zakończeniu leczenia opuścił on dobrowolnie placówkę - wyjaśnia aspirantka Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Policja czeka na wyniki badań. Co wtedy?
Jak dodaje kobieta, mundurowi czekają również na wyniki analizy toksykologicznej, która odpowie, czy bezdomny jest nosicielem jakichś chorób zakaźnych. Gdyby tak się stało, funkcjonariusze będą podejmować w tej sprawie kolejne czynności. Policjantka ujawnia ponadto, że wśród mieszkańców Wrocławia były też osoby, które przekazały inne relacje na temat zachowania mężczyzny, twierdząc, że nie stanowi on żadnego zagrożenia. Jedna z kobiet przekonywała, że wielokrotnie z nim rozmawiała, przy okazji pomagając mu. Sam zainteresowany powiedział, że zdarzało mu się reagować agresywnie, ale to dlatego, że miał się spotkać z uwagami i przytykami pod swoim adresem ze strony innych ludzi.