Straszne!

Pani Nina ratowała mężczyznę, który wpadł do fosy. Gapie wyciągnęli telefony i nagrywali

2023-05-16 14:00

Podczas spaceru z córkami na oczach pani Niny starszy mężczyzna wpadł do fosy miejskiej we Wrocławiu. Nikt oprócz wrocławianki nie zareagował. Gapie tylko patrzyli i wyciągnęli telefony, by nagrać dramatyczne zdarzenie.

Do zdarzenia, które opisała Gazeta Wyborcza Wrocław, doszło 4 maja, po godz. 13. Wrocławianka, pani Nina, była na spacerze z córkami. Gdy karmiły kaczki w fosie przy Wzgórzu Partyzantów doszło do dramatycznego zdarzenia. Starszy pan źle się poczuł, potknął i stoczył ze skarpy do fosy miejskiej.

Był słoneczny, gwarny dzień. Nie brakowało przechodniów, ogródek niedalekiej kawiarenki również wypełniony był ludźmi. Nikt jednak nie zareagował. Nikt, poza mamą dwójki dzieci.

Kobieta rzuciła się na ratunek. Zdążyła tylko zdjąć buty i poprosić jedną z kobiet na brzegu, by przypilnowała jej córek, w tym maluszka w wózku. Sama wypłynęła na środek fosy, by pomóc mężczyźnie, który nie był w stanie nawet chwycić koła ratunkowego, które w międzyczasie ktoś rzucił z niedalekiej kawiarni. - Pan miał o wiele większe gabaryty od moich. Jak podpłynęłam do niego, to chwyciłam go od tyłu za ramiona i zaczęłam płynąć na plecach do brzegu. Prosiłam tylko, żeby nie robił gwałtownych ruchów, bo razem pójdziemy na dno – powiedziała pani Nina Gazecie Wyborczej Wrocław.

Dopiero na brzegu pomogli jej mężczyźni, którzy zeszli na dół i wzięli poszkodowanego mężczyznę. - Ten pan ciągle trzymał mnie za rękę i prosił, żebym nie odchodziła. Poczekałam z nim do przyjazdu pogotowia – dodała kobieta. W międzyczasie na miejscu zjawiły się służby ratunkowe, w tym pogotowie ratunkowe i straż pożarna. Ratownicy spuścili do kobiety linę, po której wspięła się po stromym zboczu.

Pani Nina przemoczona i z poranionymi nogami wróciła do domu. Nikt nie zapytał nawet jak się czuje i czy nie potrzebuje pomocy. Dostała tylko gorącą herbatę od kobiety z niedalekiej kawiarni. Nie to jednak zasmuciło ją najbardziej w całej sytuacji, a bardziej fakt, że nikt poza nią nie reagował. - Moja 11-letnia córka widziała człowieka, który zaraz miał umrzeć. A ludzie wyciągali telefony z kamerkami. To było straszne. Naprawdę mnie te pokaleczone nogi nie przejmują, najważniejsze, że pomogłam temu panu – dodała w rozmowie z Gazetą Wyborczą Wrocław.

Wrocławianka ratowała mężczyznę, który wpadł do fosy. Gapie tylko się patrzyli