Onet zebrał przeżycia Polaków z wizyt duszpasterskich księży. Nie przedstawiają one duchownych w najlepszym świetle. Pani Magda z Katowic wspomina, że ksiądz miał się pojawić w jej mieszkaniu do godz. 20. Duchowny się spóźniał. Kobieta postanowiła więc wrócić do domowych obowiązków i wykąpać syna. Jak na złość, po chwili w mieszkaniu pojawił się ksiądz. - Wszedł niezaproszony do mieszkania i od razu zaczął komentować: "A to nie czekacie na mnie, nie chcecie mnie przyjąć? A co te zabawki nieposprzątane, a krzyż gdzie wisi? - wspomina w rozmowie z Onetem pani Magda. Jej mąż wyprosił księdza, a kobieta określa zachowanie kapłana jako "skandaliczne".
"50 zł w kopercie to wstyd"
Coraz częstszą praktyką jest planowanie kolędy. Księża nie tylko informują, kiedy i na jakich ulicach się pojawią, ale też zbierają informację, kto chce przyjąć księdza. Niektórzy duchowni w planowaniu duszpasterskiej wizyty posunęli się za daleko. - Proboszcz już miesiąc wcześniej z ambony grzmi o tym, żeby się parafianie na tę wizytę przygotowali. Podpowiadał nawet kilka razy, że "dać 50 zł w kopercie to wstyd" - wspomina w rozmowie z Onetem pani Kornelia z Sosnowca.
Ksiądz upił się i szczekał
Zdarza się, że niektórzy wierni goszczą księży na tyle serdecznie, że nie tylko wręczają kopertę, ale również częstują księży jedzeniem. Okazuje się, że nie tylko. - Ksiądz zaczął wizyty od najwyższego, ósmego piętra i zjeżdżał windą w dół, odwiedzając kolejne mieszkania. Około 19.00 spotkałam pod blokiem sąsiadkę z psem. Szepnęła mi, że ksiądz Marek "dziabnięty" był już na piątym piętrze - opowiada pani Ewa. Kiedy około godz. 21 ksiądz stanął pod jej drzwiami, kobieta wspomina, że "ledwo trzymał się na nogach i szczekał". Po tym incydencie proboszcz miał wysłać księdza na urlop i tłumaczyć duchownego podczas niedzielnej mszy.
Wizyty księży po kolędzie zazwyczaj przebiegają jednak spokojnie. Zdarza się, że księża oferują pomoc, i to nie tylko duchową. Mąż pani Asi źle się poczuł podczas duszpasterskich odwiedzin i upadł na podłogę. - Ksiądz wezwał pogotowie, został z nami do przybycia karetki i wyjścia lekarza. Wziął ode mnie numer telefonu i dzwonił potem dwa razy, dopytując, jak czuje się mój mąż - wspomina kobieta.
CZYTAJ TEŻ: Przyjmujesz księdza po kolędzie? Są wielkie zmiany, nowe wymogi dla parafian
Źródło: Onet / goniec.pl