Osoby te wyjechały najczęściej do Niemiec za chlebem lub były przesiedlone w czasie okupacji i nie wróciły już do Polski. A spadek jest nie lada gratką, bo może wynieść nawet milion euro. Jak wygląda praca poszukiwacza spadkobierców i co zrobić z takimi pieniędzmi, sprawdzał nasz reporter, Rafał Sterczyński.
- Przeciętna wysokość spadku to od 20 tysięcy do miliona euro - opowiada Sylwia Huber, poszukiwacz spadkobierców. - Szukam np. spadkobierców dla bezdzietnej nauczycielki, pozostawiającej spadek w wysokości 300 tysięcy euro. Jak to się robi? Spadkobierców znajduje się generalnie przez kilkumiesięczne poszukiwania w archiwach, urzędach stanu cywilnego, ale także w parafiach - dodaje Huber.
Co ciekawe, poszukiwacze spadkobierców nie biorą za swoje usługi żadnych pieniędzy. Wynagradzani są przez niemieckie sądy i instytucje. Skąd w ogóle zainteresowanie tematem? Okazuje się, że w Niemczech co roku umiera kilka tysięcy osób, których spadkobiercy nie są znani.
Co zrobić z takimi pieniędzmi?
Co z tak nagle otrzymanym spadkiem zrobiliby wrocławianie? Zapytaliśmy!
- Kupiłbym sobie mieszkanie i wyprowadził się od rodziców - mówi nam jedna z osób.
- Pojechałabym do Norwegii - dodaje druga.
- Zainwestowałbym w kawiarenkę w Lublinie - rozmarza się trzecia.
A Wy? Jak zainwestowalibyście tak otrzymane pieniądze? Koniecznie dajcie nam znać w komentarzach!
Więcej w materiale reportera Radia ESKA, Rafała Sterczyńskiego: