Choć Cocomo we Wrocławiu już nie istnieje, jak donoszą nam słuchacze Radia ESKA, w sercu stolicy Dolnego Śląska znów pojawili się przedstawiciele nocnych klubów ze striptizem. Przechodząc przez rynek można zostać jednak zaczepionych nie tylko przez nich.
- Nie mieszkam we Wrocławiu. Spacerowałem po rynku i jestem w szoku. Nie powinno być czegoś takiego, bo to źle świadczy o mieście - twierdzi jeden z przechodniów.
- W bezczelny sposób nagabują przechodzące osoby. Trafia się czasami taki lump Albert. Podchodzi, wyłudza, chce pożyczyć 50 groszy - dodaje zapytany wrocławianin.
Straż miejska: monitorujemy rynek
Strażnicy miejscy zapewniają, że robią co mogą
- Ilość naszych interwencji jest uzależniona od pory roku. Kiedy robi się cieplej i rozkładane są ogródki piwne w rynku i na uliczkach wokół, takich zgłoszeń otrzymujemy więcej. Sami też działamy prewencyjnie, czyli kierujemy w te rejony więcej patroli - zapewnia Waldemar Forysiak ze straży miejskiej.
Zaczepiający przechodniów mogą dostać po kieszeni
Rynek i okolice znajdują się w obszarze parku kulturowego. Nie tylko żebractwo czy nagabywanie, ale też prowadzenie sprzedaży obnośnej czy występy artystyczne bez zgody miasta są zabronione.
Strażnicy miejscy apelują o zgłaszanie im wszelkich tego typu sytuacji. Każda osoba nękająca przechodniów może zostać ukarana grzywną do 500 złotych.
Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Damiana Bonarka: