40-letni wtedy Artur B. gwałcił 10-latkę kiedy nikogo nie było w domu. Mieszkał z dziewczynką i jej rodziną: matką, rodzeństwem, dziadkami i ciotką, której był partnerem. Trwało to ponad rok: przez ponad rok: od lutego 2010 do 23 lutego 2011 roku.
Jak podaje TVN 24, wszystko wyszło na jaw kiedy dziewczynka trafiła do szpitala i zwierzyła się innej pacjentce. Ta opisała powierzoną jej historię w liściku, który zostawiła pod poduszką. Tekst znalazł lekarz i zawiadomił prokuraturę.
Rzucił się z nożem na dziadka dziewczynki
Artur B. opuścił dom, w którym mieszkał z rodziną dziewczynki, ale później wrócił. Zaatakował nożem dziadka dziewczynki, który nie chciał go wpuścić za próg, po czym uciekł. Rozesłano za nim listy gończe. Znaleziono go po czterech latach.
Sąd Okręgowy skazał go na 13 lat więzienia w lutym tego roku. Od wyroku odwołały prokuratura i obrona mężczyzny, która kwestionowała jego winę.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił wyrok 22 czerwca. Zamiast 13 lat więzienia zasądził siedem, nałożył także na mężczyznę obowiązek zapłacenia nawiązek: 10 tysięcy złotych na rzecz dziewczynki i dwa tysiące złotych na rzecz jej dziadka.
Minister chce kasacji wyroku
Minister Ziobro, poproszony o komentarz do tej sprawy podczas konferencji prasowej, zapowiedział, że wystąpi o kasację tego wyroku. W wypowiedzi dla portalu Onet.pl, stwierdził, że "dla sprawcy, zboczeńca, który przez tak długi czas gwałcił dziecko, dziewczynkę i dopuścił się do czynu na granicy usiłowania zabójstwa, wbijając nóż w szyję dziadka tej dziewczynki (...) takie obniżenie kary, taka wspaniałomyślność i łaskawość jest rzeczą bulwersującą".
Czytaj także: Wir cykloniczny z burzami, ulewami i gradem nadciąga nad Polskę. Czy do Wrocławia też dotrze?