Sąd uznał, że Kamila i Jarosław nie są najlepszymi rodzicami. Zarzucano im, że w domu pije się alkohol, pali przy dziecku papierosy, a poza tym dochodzi do awantur. - To wszystko nie jest prawdą. Może jest u nas biednie, ale nigdy nie dochodziło do przemocy. Kochaliśmy Olę nad życie – mówią zgodnie zrozpaczeni rodzice.
Ola trafiła do prowadzonego przez zakonnice domu dziecka w Krzydlinie Małej. Rodzice nie zapomnieli o swoim maleństwie. Regularnie je odwiedzali, spędzali z nim czas. Wierzyli, że niebawem Ola do nich wróci. Niestety, marzenia przerodziły się w straszliwą rozpacz, gdy dotarła do nich wiadomość, że Ola nie żyje. - Rano opiekunka nakarmiła dziecko, ułożyła do snu. Później kilka razy zaglądała do Oli, sprawdzić czy wszystko w porządku – mówiła siostra Agata, dyrektorka ośrodka, na łamach „Gazety Wyborczej”. Gdy przyszła do dziecka kolejny raz, okazało się, że jest ono w bardzo złym stanie. Natychmiast wezwano pogotowie, które zabrało Olę do szpitala. Tam, dobę później, Ola zmarła.
Prokuratura rozpoczęła śledztwo w tej sprawie, pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Przeprowadzono sekcję zwłok, ale ta nie dała odpowiedzi na pytanie, dlaczego dziecko umarło. - Mamy nadzieję, że wszystko zostanie wyjaśnione. A jeśli są winni, to, że zostaną ukarani. Żądamy sprawiedliwości – mówią rodzice. Tymczasem siostry zakonne nie mają sobie nic do zarzucenia i podkreślają, że to co się stało, jest ogromną tragedią także dla nich.