Lekcje religii w szkołach wciąż wywołują spore kontrowersje. Jedni są za pozostawieniem ich w podstawie programowej, inni uważają, że ich miejsce jest poza szkołą. Faktem jest jednak, że coraz więcej rodziców wypisuje swoje dzieci z tych zajęć. Co prawda, najmniej dotyczy uczniów najmłodszych klas, ale i tu są wyjątki.
Często dzieje się tak w efekcie zdarzeń, do których dochodzi na samych zajęciach. Swoją historię, a właściwie historię swojego syna, przytoczyła ostatnio w mediach społecznościowych Maja Herman, psychiatrka i psychoterapeutka, założycielka i szefowa Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych.
- Mój syn, w 1 klasie szkoły podstawowej na religii, dostał takie oto zadanie. Miał pomalować na fioletowo "wielki piątek" oraz miał wkleić na krzyż Jezusa i opowiedzieć proces ukrzyżowania. Mój syn, pomalował napis na fioletowo, ale odmówił wklejania Jezusa, bo powiedział, że on nie ma zgody na to by wieszać na krzyżu dobrych ludzi, a Jezus był dobry i on woli ukrzyżowania kogoś złego i dlatego narysował creepera z minecrafta. Dostał jedynkę od katechetki. Wyszedł z tej lekcji i przyszedł do domu i powiedział: „nie chce chodzić na te lekcje, gdzie każą Ci dobrych ludzi wieszać, ja się nie zgadzam”. Aktualnie jest w 6 klasie. Nie wrócił na religię nigdy. Pytanie czy szkoła to miejsce na religię pozostawiam otwarte – napisała medinfluencerka.
Wielu poparło wpis kobiety i opisało przyczyny swoje lub swoich dzieci, z powodu których zdecydowali się na rezygnację z uczęszczania na religię.
Nie brakowało krytycznych opinii dotyczący reakcji katechetki. Głos w komentarzach na portalu X zabrał nawet znany ksiądz Grzegorz Kramer, który napisał: - Szkoła to również miejsce na religie. Ale jak zawsze, sprawa rozbija się o ludzi.
Niestety, na Maję Herman przy okazji jej wpisy wylała się również straszna fala hejtu.
Przypomnijmy, że od nowego roku szkolnego oceny z religii lub etyki mają nie być uwzględniane na średnią uzyskanych ocen.