- Wszczęte zostało śledztwo w kierunku przekroczenia uprawnień przez policjantów, a także nieumyślnego spowodowania śmierci Bartosza S. - powiedział nam prokurator Arkadiusz Kulik, zastępca Prokuratora Okręgowego w Legnicy.
Na razie śledczy kompletują dowody i zeznania świadków. Dziś rano (poniedziałek) w lubińskiej prokuraturze stawił się ojciec Bartka. Przyszedł tam w towarzystwie posła Piotra Borysa, aby zaznaczyć, że rodzina chce być informowana na bieżąco o szczegółach postępowania.
Później śledczy wezwali matkę Bartka. Kobieta była przesłuchiwana przez kilka godzin. Przypomnijmy, że to ona zadzwoniła na policję, z prośbą o interwencję, gdyż syn zachowywał się agresywnie. Ale, jak zapewnia rodzina, Bartosz nie rzucał kamieniami w okna, jak twierdziła początkowo policja. Nie był tak niebezpieczny, aby policjanci musieli w tak brutalny sposób z nim postąpić.
Dziś śledczy najpewniej dowiedzą się, z jakiego powodu zmarł lubinianin, ponieważ przeprowadzona zostanie sekcja zwłok. Ta początkowo miała zostać wykonana we wtorek, ale zdecydowano się na jej przyspieszenie.
Rodzice nie mają wątpliwości, że ich dziecko zostało zamordowane i liczą na konsekwencje wobec winnych policjantów. Przypomnijmy, że oficjalnie policja informowała, że Bartosz S. zmarł w szpitalu. Alu szybko okazało się, że to nie prawda: Piotr Borys rozmawiał z dyrektorem placówki, który stwierdził, że mężczyzna zmarł zanim dotarł do szpitala: czyli albo w karetce, albo jeszcze na ul. Traugutta.
Wszyscy policjanci, którzy brali udział w interwencji, zostali przesłuchani jeszcze w piątek. Bulwersujący jest fakt, że - jak na razie - żaden z nich nie został... zawieszony! - Na razie nie ma podstaw, aby to zrobić - słyszymy od Wojciecha Jabłońskiego, oficera prasowego dolnośląskiej policji. - Jeśli nie mają zwolnienia lekarskiego czy nie wzięli urlopu, to są do dyspozycji swoich przełożonych.
Policjanci ci nadal wykonują więc swoje obowiązki w Lubinie! Kiedy zostaną zawieszeni? Tego na razie nie wiadomo.