Śląsk Wrocław jest na trzecim miejscu w Ekstraklasie i za ten wynik po 30 kolejkach należą się gratulacje dla całego zespołu. Cel minimum, czyli awans do grupy mistrzowskiej, został zrealizowany. A apetyty kibiców rozbudzone. Nie czarujmy się: Śląsk ma szanse na europejskie puchary i grzechem byłoby tej szansy nie wykorzystać.
W następnej kolejce czeka nas nie lada wyzwanie. Jedziemy bowiem do Warszawy, by zmierzyć się z Legią. A ta jest liderem i gra bardzo dobrze. Choć przypomnijmy, że w ostatniej kolejce poległa w meczu z Górnikiem Zabrze. To jasny dowód na to, że z warszawiakami można wygrać.
Jak będzie - przekonamy się w już w niedzielę, 21 czerwca.
Tymczasem wróćmy do niedzielnego meczu z ŁKS. Oprócz wyniku cieszy, że trener Lavicka wreszcie posłał w bój młodych zawodników. W tym sezonie nie zdarzyło się jeszcze, aby na raz występowało aż trzech młodzieżowców. W meczu z łodzianami na placu byli zaś: Bergier, Płacheta i Samiec - Talar. O ile Płacheta to zawodnik podstawowy i jeden z naszych najlepszych piłkarzy, o tyle pozostała dwójka dopiero zbiera doświadczenie, a taki mecz jak z ŁKS w tym kontekście był dla nich bezcenny.
Trudno krytykować trenera Lavickę, ale jeden z jego wyborów mocno zdziwił kibiców. Wpuścił na boisko Michała Chrapka, który najpewniej rozstanie się z drużyną po sezonie. A na ławce zostawił Damiana Gąskę. Trudno to zrozumieć, zwłaszcza, że młody zawodnik WKS jest zdrowy i pali się do gry...
Polecany artykuł:
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj