W całej Polsce trwają gorączkowe przygotowania do Wigilii. W wielu domach całe rodziny zasiądą razem przy stole, będzie wiele radości, śmiechu. Ale - nie wszędzie. Beata Mockało i jej rodzina nie ma powodów do świętowania, a wręcz przeciwnie. W październiku zginął Tomasz, jej syn. Śmierć to efekt awantury, do której doszło pod dyskoteką w Lubaniu. Z ustaleń śledczych wynika, że ochroniarz - Przemysław J. - uderzył Tomasza. Ten niestety zginął.
Dlatego rodzina Tomasza zamiast przygotowywać się do świąt, chodzi na cmentarz, na którym jest pochowany.
Przemysław J., po uderzeniach którego zginął Tomasz, to osoba znana wymiarowi sprawiedliwości. Wcześniej popadał w konflikt z prawem, dawniej trenował też sztuki walki.
Badania wykazały, że gdy uderzał Tomasza - był naćpany.
Po tym, jak zginął Tomasz, szybko trafił do aresztu, w którym miał czekać na wyrok. A grozi mu nawet dożywotnie więzienie. Tymczasem niedawno... wyszedł na wolność! Jak to możliwe? Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze uznał, że możliwe, że ochroniarz się bronił, dlatego też może na wolności czekać na wyrok.
Dla rodziny ta decyzja jest absurdalna i nie mogą się z nią pogodzić. - Miejsce tego człowieka jest za kratami i zrobimy wszystko, aby tam trafił - mówi Beata Mockało.