Kwiecień 2020. Cała Polska jest wysyłana na kwarantanny, ograniczanie ekspansji wirusa jest priorytetem. Ale nie wszędzie. Według policjantów z I Komisariatu Policji w Wałbrzychu cytowanych przez portal Interia.pl, u nich kwarantanny nie ma i nie było. Do pracy trzeba było chodzić nawet chorym, bo ważniejsza jest statystyka. "Przestań pier..., do roboty" - miała brzmieć reakcja przełożonych. I chodzili, wlepiać mandaty m.in. tym, którzy nie stosowali się do nałożonej kwarantanny.
Zobacz też: Nauczyciel wpadł w szał, bo uczniowie naśmiewali się z Andrzeja Dudy
Sprawę domniemanych zaniedbań epidemicznych na I komisariacie w Wałbrzychu nagłaśnia portal Interia.pl. Policjanci - anonimowo - opowiedzieli jak COVID-owa rzeczywistość wygląda w ich pracy. "Najpierw choruje jeden, potem coś bierze drugiego. Początkowo kierownictwo twierdzi, że to żaden COVID-19 tylko zwykłe przeziębienia, że jesteśmy przewrażliwieni. Komendanta komisariatu stawia się nawet jako wzór do naśladowania. "Twardy gość, który nie uległ panice" - czytamy.
Ale o niestosowaniu kwarantanny robi się głośniej i sprawa trafia do komendy wojewódzkiej. Zaczynają się testy, które wskazują dość jasno - na komendzie jest ognisko COVID-19. Ale nikt, kto z chorymi kolegami miał kontakt, na kwarantannę nie trafił (taką decyzję narzucały rządowe decyzje z ubiegłorocznej wiosny).
Przecież myśmy w jednym pokoju siedzieli, w jednym aucie jeździli. Ale u nas przetestowali kilkadziesiąt osób i zaraz po teście kazano nam przyjść normalnie do pracy [...] Jeden z chłopaków pisał, że mieszka ze starszymi schorowanymi dziadkami, wiedział, że jak przyniesie im coś do domu to ich zabije.
Przełożeni nie reagowali. A jeśli reagowali, to - jak relacjonuje jeden z informatorów - w skandaliczny sposób. - Przestań pier****ć, do roboty - słyszeli mundurowi.
W Wałbrzychu bez zmian? Powtórka covidowej samowolki
Jak się okazuje, w Wałbrzychu nic się nie zmienia. Już w marcu tego roku kolejny policjant miał otrzymać pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Na kwarantannę, co prawda, trafił, ale zanim do tego doszło, pełnił regularną służbę. Kontaktował się z interesantami, czy kolegami z pracy, a ci na kwarantannę nie trafili. Zamiast tego, usłyszeli żeby wziąć wolne ze swoich nadgodzin. Funkcjonariusz nie zgodził się na taką propozycję, więc kazano mu napisać oświadczenie, że czuje się dobrze i może pracować. Zrobił test i pracował. Kilka dni później otrzymał wynik - pozytywny. A w tym czasie przemieszczał się pomiędzy jednostkami, odwiedzał kilka urzędów.
- Chłopaki śmieją się, że naczelnik - ten, który dopuścił policjanta do pracy na podstawie oświadczenia o stanie zdrowia - to taki nasz "główny epidemiolog" i że ciekawe czy wyjeżdżając na wczasy np. do Egiptu można powołać się na jego opinię i przedstawić zaświadczenie z jego dekretacją - ironizuje jeden z rozmówców Interii.
Policjanci zgodnie przyznają, że powód zaniedbań jest prosty - statystyka. A ta, jak mówią, "rzecz święta". Na komendzie wszystko musi być jak trzeba. "My jesteśmy dla nich tylko numerkami, a słupki muszą się zgadzać".
Komendant z Wałbrzycha komentuje skandal. "Nie mamy sobie nic do zarzucenia"
Arkadiusz Wojnowski, zastępca Komendanta Miejskiego Policji w Wałbrzychu, zapytany przez Interię o relacje swoich podwładnych odpowiada, że wszystko odbywa się na komisariacie zgodnie z procedurami. - Nie mamy niczego do ukrycia. Komenda Wojewódzka prowadziła postępowanie i ono nie wykazało żadnych nieprawidłowości - zapewnia. Policjanci odpowiadają uśmiechem: według nich kontrola w jednostce była, owszem, ale przeprowadzona tylko ze zdrowymi, z tymi, których wynik testu był negatywny.
27 kwietnia br. mundurowi nie wytrzymali i zgłosili sprawę prokuraturze - anonimowo, bo jak mówią, na komisariacie trwają usilne próby ustalenia informatorów, którzy alarmują o sytuacji. - Przeanalizowaliśmy pisma, które wpłynęły do prokuratury i 14 czerwca podjęliśmy decyzję o wszczęciu śledztwa. Badanych jest sześć wątków. W tej chwili wykonujemy czynności dowodowe - komentuje w rozmowie z Interią prokurator Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. Funkcjonariusze-informatorzy obawiają się, że śledztwo zostanie umorzone jeszcze z końcem tego roku.