W Leśnicy grasuje szamboszajka

i

Autor: TOMASZ GOLLA/ SUPER EXPRESS W Leśnicy grasuje szamboszajka

We Wrocławiu grasuje SZAMBOSZAJKA. Wylewa nieczystości pod oknami

2021-11-03 10:11

Wrocławskie osiedle Leśnica z pozoru jest wymarzonym miejscem do życia. Cicho, spokojnie, dużo zieleni... Ale w rzeczywistości życie tam może okazać się koszmarem. Wszystko przez grupę mieszkańców, która za nic ma takie zdobycze cywilizacji, jak szambo i z premedytacją wylewa domowe nieczystości wprost do okolicznych rowów i strumyków.

Leśnica nie jest podłączona do miejskiej kanalizacji. Oznacza to, że mieszkańcy muszą korzystać z szamb. Muszą? Rzecz w tym, że okazuje się, że właśnie nie muszą. Bo w Leśnicy mieszka sporo osób, która tego najzwyczajniej w świecie nie robią. - Mają zbudowane prymitywne odpływy, które przerzucają nieczystości do rowów melioracyjnych, strumieni i stawów - wylicza radny osiedlowy Robert Suligowski z partii Zieloni.

W efekcie w okolicy bardzo śmierdzi. Nie da się przejść koło takich zbiorników, a co dopiero w pobliżu nich mieszkać. - Od lat nie otwieram okien, bo smród jest tak potworny, że aż jakby namacalny. Obrzydliwość - mówi nam jeden ze zdesperowanych mieszkańców, którzy mają domy tuż obok miejsca, gdzie trafiają ścieki.     

Ich desperację potęguje fakt, że właściciele nielegalnych odpływów śmieją się z tych, którym ich instalacje zatruwają życie. Nie pomagają prośby ani groźby. Pozostają głusi na jakiekolwiek argumenty. W Leśnicy nawet mówi się o tych ludziach, że to szamboszajka. 

Wszechobecny smród to nie jest jedyny problem. Gorszy może okazać się fakt, że nieczystości te wpływają do zbiorników w parku, w którym bawią się dzieci.

- Nie chcę być obrzydliwy, ale niestety inaczej nie da się zobrazować naszego problemu. Proszę sobie wyobrazić, że do takiego rowu wpada dzieciom piłka albo wręcz samo dziecko się "skąpie". Taka zanieczyszczona woda to też realne zagrożenie dla psów, które ją piją - wylicza Robert Suligowski.  

- Niekiedy dochodzi do sytuacji, które trudno normalnie wyjaśnić. Jeden z lokatorów, który ma taki odpływ, to zapalony wędkarz. Łowi ryby w zbiorniku, do którego spływają jego nieczystości. To jest wprost niewiarygodne - słyszymy od protestujących mieszkańców Leśnicy.  

Lokatorzy, którzy mają nielegalne odpływy nie chcą rozmawiać. Twierdzą, że u nich wszystko jest legalne i że to pomyłka. Straż miejska czasami robi na nich naloty, ale skutki są takie, że sypią się tylko mandaty po 500 zł. Łatwo obliczyć, że lepiej dla domowego budżetu zapłacić raz na jakiś czas mandat, niż regularnie opłacać wóz asenizacyjny (koszt to ok. 150 zł). Niestety takie myślenie, choć przerażające, determinuje część mieszkańców Leśnicy. Nie wygląda więc, aby szybko się coś zmieniło, zwłaszcza, że miejska sieć kanalizacyjna zostanie tam podciągnięta dopiero za ładnych parę lat.   

Ktoś wylewa nam kupy

Jest jednak nadzieja, że zostaną wyciągnięte wyciągnięte większe działa. Sprawą zainteresowaliśmy bowiem wrocławski SANEPID. - W trzeciej dekadzie XXI wieku takie coś? - nie ukrywa zdziwienia dr Paweł Wróblewski, dyrektor SANEPIDU. - Trudno mi skomentować takie zachowania. Przeprowadzimy kontrolę, po jej zakończeniu będziemy mogli podjąć jakieś decyzje