W tym roku Cyrk Arena we Wrocławiu ma się zjawić w niedzielę (6 września) na Psim Polu przy ul. Litewskiej. W mieście pojawiły się plakaty, a razem z nimi odzew przeciwników. Viva Akcja dla zwierząt z oddziałem we Wrocławiu enigmatycznie zapowiada swój sprzeciw.
Cyrk we Wrocławiu. Miasto się nie zgodziło. Ale nie musiało
Do domniemanego bojkotu atrakcji odniósł się już prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, przypominając, że samorząd nigdy nie udostępni miejskiego terenu dla cyrku. Ale w tym wypadku wcale nie musi.
Nie ma [...] prawnych możliwości, by miasto zabroniło tego typu działalności - tym bardziej, że to teren prywatny. Niemniej jednak raz jeszcze odradzam. I przypominam, że już dawno podjęliśmy we Wrocławiu decyzję, że nigdy nie udostępnimy miejskiego terenu dla cyrku, który angażuje zwierzęta. I to samo rekomendujemy wszystkim innym. Cyrk to nie miejsce dla zwierząt!
- komentuje włodarz.
Cyrk nie potrzebuje zgody samorządu, bo rozstawi się na Psim Polu, czyli na terenie należącym do Spółdzielni Mieszkaniowej im. Bolesława Krzywoustego na ul. Inflanckiej. Do bojkotu namawia także Viva Akcja dla zwierząt.
Nie pozostaniemy obojętni wobec tak rozumianej tradycji (przypominamy - rodem z Koloseum!). Wrocław kategorycznie nie zgodził się na występy cyrków na terenach miejskich - jednak w tym wypadku zgodę na rozbijanie się po Psim Polu wydał prezes tamtejszej spółdzielni mieszkaniowej. Zachęcamy do przesłania mu swojej wyważonej, kulturalnej (niekoniecznie miłej) opinii w tej kwestii - choć my na tym nie poprzestaniemy...
- czytamy w mediach społecznościowych.
Jak informuje portal tuwroclaw.pl, apel, czy prośbę o wycofanie się z decyzji o udostępnieniu terenu Cyrkowi Arena do prezesa spółdzielni skierował także poseł Lewicy, Krzysztof Śmiszek.
- Te zwierzęta cierpią, bo zostały brutalnie wyrwane ze swojego naturalnego środowiska i tresowane w celach zarobkowych, przy uzyciu psychicznej i fizycznej przemocy. Między występami są trzymane w małych klatkach, często ze spętanymi kończynami. Chirurgicznie usuwa im się zęby i pazury, okaleczając je ko końca życia - przekonuje polityk.
Do zarzutów odniósł się też sam prezes spółdzielni: Tadeusz Sadowy. Przyznaje, że spółdzielnia po prostu musi zarabiać.
Ja nie mogę zerwać umowy z cyrkiem kilka dni przed występami. Patrzę na to inaczej, spółdzielnia musi zarabiać, cyrk też musi jakoś zarabiać. Traktowanie zwierząt w cyrkach zależy wyłącznie od ludzi, są tacy, którzy o nie dbają, zdarzają się też tacy, którzy traktują je jak maskotki. Gdyby istniała uchwała miasta, ogólnie zakazująca występów cyrkowych z udziałem zwierząt, to bym się do niej dostosował [...]
- czytamy.
Mirosław Złotorowicz, czyli szef Cyrku Arena, również komentuje sprawę, odpowiadając, że w cyrku nikt zwierząt nie męczy. - To oni męczą zwierzęta. Są wśród nich oszuści, którzy okrężną drogą próbują czerpać z tego zysk albo po prostu żyją z hejtu. Tym, którzy w to nie wierzą, polecam Czarną Listę Organizacji Prozwierzęcych - przekazuje.