Robert W. to pospolity złodziej. W poniedziałek (25 stycznia) sędzia został skazany prawomocnym już wyrokiem na karę roku więzienia, w zawieszeniu na trzy lata. Nie udało się przekonać sądu, że kradzieży dokonywał bo cierpi na kleptomanię. Taki sam wyrok usłyszała żoną sędziego-złodzieja.
To była szokująca informacja. Pewnego dnia ochroniarz sklepu Media Markt w Bielanach Wrocławskich zatrzymał mężczyznę, który chwilę wcześniej specjalnym nożykiem obcinał zabezpieczenia sprzętu elektronicznego, a następnie wkładał przedmioty do kieszeni. Okazało się, że złodziejem jest sędzia wrocławskiego sądu apelacyjnego - Robert W. Dodajmy, że W. to znany sędzia, który zarabiał ok. 15 tysięcy złotych miesięcznie!
Sędzia zresztą próbował zasłaniać się immunitetem. Jednak odpowiedzialności nie uniknął. Zwłaszcza, że okazało się, że dwa dni wcześniej też kradł - tym razem w Wałbrzychu i w towarzystwie żony!
Jak to możliwe, że człowiek, który stał na straży prawa sam łamał je jak najzwyklejszy opryszek? Znajomi sędziego mówią, że mężczyzna zupełnie się wtedy pogubił. Być może wpływ na zachowanie sędziego miała miłość? Zakochana osoba często nie działa przecież racjonalnie.
A Robert W. uległ w tym czasie wdziękowi koleżanki po fachu, pani sędzi z innego dolnośląskiego miasta. Kobieta odwzajemniła uczucie i zostawiła dla sędziego męża... Zakochana para pomieszkiwała nawet razem.
Jednak Robert W. ostatecznie nie zostawił dla pani sędzi swojej żony. O tym, że małżeństwo - mimo obecności innej kobiety - było razem świadczy choćby fakt, że kradli wspólnie sprzęt elektroniczny.
Może sędzia był w swoistym uczuciowym rozkroku i to on doprowadził go do kryminalnych występków? Nie wiadomo.
Wiadomo, że kara za kradzieże jest surowa. Robert W. i jego żona zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Dodatkowo W. do zawodu może wrócić dopiero za 15 lat.
Nie udało się więc przekonać składu sędziowskiego, że kradzieże były efektem choroby - kleptomanii.