Squatersi, w opuszczonym budynku na terenie Wrocławia, pojawili się w te wakacje. Jak mówi sąsiad mieszkający niedaleko posesji, którą zajęli, niebawem przed tym, widział przed budynkiem młodych ludzi robiących sobie zdjęcia. Wówczas nawet nie podejrzewał, jakie mają zamiary. Właściciele, państwo Janina i Ryszard Ziarno, szacują, że w budynku obecnie mieszka nawet kilkanaście osób. - Tu była ogrodzona brama, tu była tablica "teren prywatny", a na domu tablica z informacją, że grozi zawaleniem - wskazuje pan Ryszard w materiale TVN Uwaga! Teraz, do budynku, który jest ich własnością, nie mogą się nawet dostać. "Dzicy lokatorzy", nazywani squatersami, wstawili drzwi, okna i... kraty, na własne potrzeby naprawili też dach. - Pewnego dnia, kiedy przyszedłem zaatakowali mnie gazem łzawiącym - mówi właściciel. Nie wskórała nic nawet policja, która postanowiła nie wchodzić do środka, zasłaniając się brakiem sądowego nakazu. Tymczasem, jak twierdzi wypowiadająca się w materiale Uwagi mecenas, "policja mogła wejść do środka, ale przyjęła bierną postawę".
Żona pana Ryszarda znalazła nieopodal budynku zeszyt należący do squatersów, w którym były zapiski, w tym to, co mają mówić, kiedy ktoś będzie chciał ich stąd wyrzucić, a także... informacje o panu Ryszardzie, świadczące o tym, że ktoś robił o nim wywiad i dobrze przygotował się do "akcji". - To jest zorganizowana grupa, która - jak wynika z zapisków - chce przejąć nieruchomość - mówi pan Ryszard, który ocenia jej wartość na około 4,5 miliona złotych.
Polecany artykuł:
O dobrym przygotowaniu może świadczyć też fakt, że squatersi mają swoich przedstawicieli, stowarzyszenie lokatorskie, które broni ich, twierdząc, że mają prawo przebywać w tym budynku.
- Tutaj nie doszło do żadnego złamania prawa, nie ma żadnych niepokojów - mówił podczas interwencji policji Tomasz Skoczylas ze stowarzyszenia Akcja Lokatorska we Wrocławiu. - Ci ludzie tutaj mieszkają, mają tu swoje rzeczy, łóżka. To się nazywa prawo posiadania. Nie mają własności, mają prawo posiadania. Oni tutaj weszli w posiadanie tego budynku. Weszli w złej wierze, ale nadal prawo ich chroni. Właściciel może podjąć kroki przewidziane w polskim prawie, na tym powinno polegać jego działanie, a nie na próbach siłowego, bezprawnego, kryminalnego usunięcia mieszkańców budynku - przekonywał.
Polecany artykuł:
Głównym argumentem squatersów jest to, że budynek od lat stoi pusty. Tymczasem państwo Ziarno, będąc na emeryturze, postanowili, że nie będą go już użytkować, w związku z czym chcieli sprzedać teren. Wiedzą jednak, że nie uda im się to ze względu na "dzikich lokatorów".