Damian B. strzelał do Marcinka z wiatrówki. Jeden z pocisków trafił chłopczyka w pierś. Padł jak rażony gromem. Strzelec gdy zobaczył co zrobił, natychmiast uciekł. A chłopiec został przewieziony do szpitala, w którym lekarze wyciągnęli pocisk – utkwił centymetr obok serca. Marcinek cudem więc przeżył.
Szybko zatrzymano też Damiana B. To 23-latek, sąsiad Marcina. Od dawna zachowywał się dziwnie, był niebezpieczny. Okoliczni mieszkańcy mówią, że jakiś czas temu strzelał do samochodu zaparkowanego na podwórku. Miał też paradować z bronią, w wojskowych ubraniach. Mężczyzna spędził noc na komisariacie, a nazajutrz stanął przed obliczem prokuratora. Usłyszał zarzuty narażenia Marcina na utratę życia i zdrowia. Ale dla snajpera bardzo łaskawy okazał się sąd. Bo choć prokuratura domagała się aresztu, to ten… wypuścił Damiana B. na wolność! Mężczyzna wrócił więc do domu, w bezpośrednie sąsiedztwo Marcinka… - To skandaliczna decyzja – mówi Beata Cała, babcia dziecka.
- On znowu może kogoś skrzywdzić. Boję się o swojego wnusia. Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, że za jakiś czas Marcin wychodzi na podwórko i spotyka tego człowieka. Kto wie, co takiemu strzeli wtedy do głowy – mówi nam kobieta. Babcia podjęła więc decyzję, że chłopiec skróci pobyt u niej i będzie przebywał u rodziny poza Wrocławiem.
Tak, aby nie było szans na to, że szaleniec się z nim spotka. - Marcinek musi się przede wszystkim uspokoić, przeżył prawdziwy koszmar. A ja na pewno tej sprawy tak nie zostawię, dzieci muszą czuć się bezpiecznie – kończy kobieta.