Chodzi o wydarzenia z 11 listopada ubiegłego roku.
Race i butelki czyli patriotyzm po wrocławsku
Jak co roku 11 listopada we Wrocławiu organizowany jest marsz upamiętniający odzyskanie przez Polskę niepodległości. Nie inaczej było i w roku ubiegłym. Na czele marszu stali były ksiądz Jacek Międlar i skazany za spalenie kukły Żyda Piotr Rybak. Na trasie pochodu - przy ul. Kazimierza Wielkiego - stanęli kontrmanifestanci. Mieli m.in. transparent z napisem „Polska Wolna od faszyzmu”. I to, zdaniem obwinionych, miało rozzłościć uczestników Marszu Niepodległości. Sami obwinieni winni się nie czują. To była postawa obywatelska, mówili przed sądem.
- Pod przykrywką patriotycznych obchodów prezentowane są pełne nienawiści hasła rasistowskie i ksenofobiczne - mówił jeden z oskarżonych o blokowanie Marszu.
- Osobiście otrzymałem kilka ciosów i kopniaków od uczestników tego marszu, pozostało to bez reakcji służb - dodaje inny.
- Sam jestem osobą niepełnosprawną i wyraziłem swój protest wyłącznie pokojowo - mówił trzeci z oskarżonych.
Pozostałe pięć osób odmówiło składania wyjaśnień.
Zobacz film (reporter: Damian Bonarek, operator: Damian Szkudlarczyk):
Wniosek o umorzenie
Miłosz Śliwiński, adwokat kilku obwinionych osób, dopatrzył się niejasności w nazewnictwie marszu z 11 listopada 2017 roku.
- We Wrocławiu nie odbył się Marsz Niepodległości, taki marsz odbył się w Warszawie, natomiast we Wrocławiu odbył się Marsz Wielkiej Polski Niepodległej. To wynika nawet z oficjalnych plakatów. A zatem skoro taki marsz się nie odbył to nie możliwe było również przeszkadzanie w jego realizacji co powoduje niesłuszność stawianych moim klientom zarzutów - tłumaczył adwokat składając wniosek o umorzenie postępowania.
Sąd jednak ten wniosek odrzucił, argumentując, że nazewnictwo zawsze może zmienić, jeśli nie wykracza to poza treść zarzutu. Wątpliwości co do nazwy marszu mają rozwiać zeznania organizatora, który ma zeznawać jako świadek.
Posłuchaj materiału reportera Radia ESKA Damiana Bonarka: